Strony

środa, 19 listopada 2014

Rozdział 23 - "Deja Vu"

~Ważna notatka pod rozdziałem.~

Justin POV. 

"Poddać się, a odpuszczać to dwie inne rzeczy. Odpuszczam bo nie dajesz mi wyboru"



Minęły dwa tygodnie. 
Tak dwa pieprzone długie, ciągnące się tygodnie. Melanie od tego czasu się do mnie nie odzywała. Wyszła od razu z mojego domu, a za nią jej wuj, posyłając mi spojrzenie, które mówiło, że to nie koniec naszej rozmowy. 
Jeśli myślicie, że nie próbowałem z nią rozmawiać to jesteście w błędzie.
Codziennie pisałem i próbowałem do niej zagadać, ale wszystko na nic. W końcu doszłam do wniosku, że ona przewróciła moje życie do góry nogami. Nie wiem czy na złe czy dobre, nie chce się w to zagłębiać. Chyba wole nie znać odpowiedzi. Z tego co wiem, odwiedziała w domu dziecka czasami moja mamę, która ma do mnie za złe, że pozwoliłem jej odejść, gdyby tylko znała prawdę. Wracając, z jej wujem nie było tak źle, z tego co wiem to "wytłumaczyła" mu wszystko, kazał mi tylko trzymać się od niej z daleka. Chyba powinienem się go posłuchać. Wole się poświęcić i cierpieć, wiedząc, że ona jest szczęśliwa, nawet beze mnie. Takie decyzje nie są łatwe. Może to głupie, ale się chyba w niej zakochałem. Tak to jest bardzo dziwne, ale jeśli ona nie chce mnie znać i skreśliła mnie już, to po co mam walczyć o coś czego nie ma? No właśnie. Tak będzie lepiej dla nas obojga, przynajmniej mam taką nadzieję.



Był poniedziałek, jeden z najgorszych dni tygodnia, czemu? To chyba jasne, że ten dzień najbardziej kojarzy się ze szkołą. Wracając właśnie parkowałem na swoim miejscu na parkingu, wysiadłem z auta kierując się w stronę szkolnych drzwi, przekroczyłem ich próg, a spojrzenia uczniów od razu skierowane były na mnie. No cóż mieli o czym gadać, w końcu nie dawałem jej spokoju. Kroczylem przez korytarz do swojej szafki, by sprawdzić co mam pierwsze.
Religia
Nie żeby coś, jestem wierzący, ale nie praktykujący. Zamknąłem ją i dalej szedłem tym razem pod sale, nie zostało dużo czasu, a ja i tak nie miałem nic do roboty. Mój wzrok był wlepiony w podłogę, aż niechcący wpadłem na czyjeś drobne ciało.
Od razu wyczułem, że jest to dziewczyna. Spojrzałem się na nią i nie trudno było spostrzec, że wypadły jej książki. Z jej ust ciągle wylatywalo powtarzać się słowa "przepraszam, nie chciałam" Kucnąłem by pomóc jej w tej czynności. Z początku czułem deja vu, ale odgrnełem to uczucie w bok. Gdy wszystko zebraliśmy, w staliśmy, w miedzy czasie podałem jej wszystkie książki. Widziałem, że chyba ją przekazałem, bo od początku jej ręce zaczęły się trzęść. Może kiedyś mi zależało na tym żeby ludzie się mnie bali, ale teraz jest zupełnie inaczej.
-Hej, nic się nie stało, nie bój się mnie - powiedziałem, uśmiechając się lekko, chociaż ona i tak nie mogła zobaczyć mojego uśmiechu, bo jej twarz była zchowana za jej włosami, które przykrywaly jej całą twarz, a sama patrzyła się na podłogę.
- Spójrz na mnie - powiedziałem. Niechętnie, ale zrobiła to o co ją   prosiłem. Przyjrzałem się dokładnie jej rysa twarzy, aż w końcu mój wzrok powędrował do jej oczu, były naprawdę piękne. Ona całą była piękna, jak by nie spojrzeć dopiero teraz ogarnąłem, że ma idealna figurę, która ukrywa za dużymi swetrami, może i była strasznie niska, ale to czyniło ja słodka, ale nie tak jak Mel. Przestań, miałeś o niej zapomnieć.
-Jesteś nowa, nie widziałem cie nigdy tutaj w szkole - zapytałem zaintrygowany.
-Nie, ja chodzę tu od początku, tylko nie zaliczam się do osób, na które się zwraca uwagę i chyba chce żeby tak pozostało. - jak widać pierwsze lody przełamane, czy strach u niej przeszedł? Zdecydowanie tak. 
A ja jak się teraz czuję? Jak totalny idiota, wgl nie znam swojej szkoły.  
-Hej, nie przejmuj się bywa, przyzwyczaiłam się - powiedziała odchodząc, gdyż w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Nie zdążyłem nawet nic odpowiedzieć a ona zniknęła w tłumie tych wszystkich nastolatków.
Nie czekając ruszyłem w stronę klasy.



Była pora lunchu. Do tej pory jej nie spotkałem, oczywiście tej dziewczyny z korytarza. Tak jak mówiła, nie wyróżnia się i jak widać trudno ją też znaleźć, nie żebym szukał. 


Gdy szedłem na stołówkę, poczułem, że ktoś pociągnął mnie za rękę, wprowadzając do schowka dla woźnego. Jakim było dla mnie zdziwienie gdy ujrzałem Melanie? Tak właśnie ją. 
-Justin słuchaj - zaczęła, ale jej przerwałem
-Nie to ty posłuchaj, przepraszam, że cie napastowałem, że nie dawałem ci spokoju, wiem, że nic do mnie nie czujesz. Wiem co chcesz powiedzieć, myślałem dużo nad tym i myślę, że masz rację, chyba lepiej będzie jak o sobie zapomnimy bo to właśnie chciałaś mi powiedzieć? Nie musisz nawet odpowiadać. Tak chyba naprawdę będzie lepiej, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto będzie cię traktował lepiej -mówiłem na jednym oddechu.
-Justin...
-Nie mów nic proszę, to i tak dla mnie za dużo, życzę Ci wszystkiego najlepszego, żegnaj - nawet nie wiecie jak trudno było mi to powiedzieć, ale właśnie tego chciała czyż nie? Po tym jak powiedziałem to, to od razu wyszedłem nie mogłem się na nią więcej patrzeć to za bardzo boli. Właśnie dlatego bałem się zakochać. Jak widać nie zawsze szło po mojej myśli.



Melanie POV. 


-Ja też coś do ciebie czuje - szepnęła w pusta przestrzeń przed sobą. Nie było go tu już. Nie dał mi nawet dojść do słowa. Nie dziwie się, ja to robiłam przez ostatnie dwa tygodnie więc czemu on miał by tego nie zrobić. Jednym slowem wszystko spieprzyłam. 



~*~
Jedno wielkie PRZEPRASZAM!
Zawaliłam wiem, ale nie będę się tłumaczyć czemu nie dodawałam tak długo rozdziału. 

Chciałabym żeby każdy kto przeczytał i został tu jeszcze żeby skomentował rozdział, chce wiedzieć ile was jest wgl jeśli ktoś tu jeszcze został.

Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Tu bede czescirj odpisywać ---> Twitter : swaggybiebsel
 Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym. 



DO NASTĘPNEGO 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Sprawy organizacyjne!

PRZECZYTAJ >>> SKOMENTUJ 
~*~
To tak założyłam drugiego ask'a, z którego będę was informować >>> ask.fm/SwaggyBiebSel 
Drugiego twittera, który będzie poświęcony na te opowiadania bądź następne!
Jeśli będziecie chcieli coś wiedzieć na temat tego ff czy poczytać cytaty to tu >>>> @SwaggyBiebSel 
Jeśli macie jakieś pytania to kierujcie do tych właśnie kont :) 

Po trzecie i teraz tak na serio nie wiem czy jest sens pisania dalej tego ff. Ja tracę wenę i co chwila uciekają mi pomysły. 
Nie chce usuwać bloga bo jestem z nim związana i jest to mój pierwszy więc może zawieszenie, szczerze nie wiem.
Chciałam dokończyć tę historię, ale za każdym razem pisze mi się coraz trudniej :c 
Może zajmę się pisaniem drugiego bloga i tam pójdzie mi lepiej?
Na prawdę nie wiem.
Wybierzcie:
-pisać dalej, ale co jakiś czas (rzadko lub jak napłynie wena)
albo
-zacząć pisać nowe ff
Wasz wybór!

Ps. Ta notatka będzie później usunięta.







wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 22 - "Ona nie miała się tego tak dowiedzieć..."

Ważna notatka pod rozdziałem!
Przeczytajcie!
~*~
Justin POV.



"Coś się w tobie zmienia 
I czy nie wiesz tego?"
Guns N' Roses



Przeniosłem dłonie z uścisku na jej nadgarstkach na jej policzki. Wpatrywałem się w jej oczy jak zahipnotyzowany. Nie wiem co ona ze mną robi, ale z każdym dniem pragnę jej coraz bardziej. Nie tylko fizycznie, ale chce żeby była blisko mnie. Wiem dziwny jestem mówiłem, że nigdy się nie zakocham a teraz co? Nie jestem pewien co do tego uczucia, ale myślę, że to właśnie to. Kiedyś jak byłem młodszy to mama mówiła mi, że szanowanie i pokazywanie kobiecie jak bardzo się ją kocha jest najważniejsze. Wtedy jedynie przytakiwałem żeby dała mi spokój bym mógł się zając czymś innym niż słuchaniem jej. Wiem, że próbowała mi przemówić do rozsądku, ale wyciągnąłem z tego jakieś lekcje. Myślę, że może ustatkuje się w końcu jak to mówią Ryan i Caitlin. Wiem, że może jestem kiepski w te klocki, ale chyba nie może być aż tak źle, prawda? A co jeśli ona nie czuje tego samego co ja? Te pytanie krążyło po mojej głowie, dopóki nie poczułem jak moje ciało przewraca się na plecy tak, że brunetka siedziała na mnie okrakiem. Jej długie, bujnę włosy spadały kaskadami na jej twarz, gdy ta pochylała się nade mną. Delikatnie zgarnąłem jej włosy za ucho by widzieć chociaż kawałem jej pięknej twarzy. Kurwa gadam jak jakiś pierdolony romantyk. Musze się zapytać Ryana czy to normalne. Gdy już była kilka centymetrów ode mnie, przymknąłem oczy, rozchylając lekko usta. Czułem jej spokojny oddech tuż nad swoimi ustami. Chciałem by już to zrobiła, ale ona zamiast tego wyszeptała coś co zwaliło mnie z nóg, nie dosłownie.
-Masz dziewczynę. - zeszła ze mnie, siadając obok, poprawiając przy tym swoje włosy. Ja nadal w szoku patrzyłem się na to co ona robi. Po chwili ocknąłem się z transu, od razu reagując. Złapałem ją w pasie, gdy chciała wstać i rzuciłem ją na łóżko, otrzymując od niej głośny pisk. Zwisałem nad nią opierając się jedną ręką tak aby nie przygnieść jej całej. Jak ona to powiedziała "jesteś gruby". Zapamiętałem to sobie, ale hej ludzie to są same mięśnie.


Bez jej pozwolenia naparłem na jej usta swoimi łącząc je w słodkim pocałunku. Na początku nie zareagowała, ponieważ no cóż była zaskoczona, ale po chwili zaczęła odwzajemniać pocałunek. Wszystko szło gładko dopóki, no właśnie dopóki ktoś nie wleciał do mojego pokoju. 

-Jazmyn, Jaxon ile mam razy wam powtarzać, żebyście nie wchodzili nie pukając wcześniej. - powiedziałem groźnie kładąc się obok brunetki, która zaśmiała się z zaistniałej sytuacji.

-Oj nie krzycz już tak. - spojrzała na mnie sceptycznie, nakazując wzrokiem abym ich przeprosił. Przewróciłem oczami i spojrzałem w ich stronę. Zrobiło mi się ich żal. Stali tam koło siebie przy drzwiach ze skruchą ukazaną na ich twarzach.

-Nic się nie stało. Poniosło mnie, przepraszam. A teraz chodźcie do mnie. - nakazałem ruchem ręki aby do mnie przyszli. Po zakończeniu zdania po ich twarzach rozpromienił się ogromny uśmiech. Pobiegli do nas rzucając się na nas. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać jak jacyś nie normalni.

-No to co było powodem dla którego zakłóciliście nam tą bardzo ważną chwile? - zapytałem , przez co dostałem łokciem w żebra. Przekręciłem twarz tak, że spotkała się z dziewczyną i musnąłem jej noc dzięki czemu się lekko zarumieniła. Ha 1:0 dla mnie. Bieber górą! Słyszycie to?! Jestem najlepszy!!!

-Upss ktoś dzwonił dzwonkiem do domu i baliśmy się otworzyć, więc przyszliśmy do ciebie - powiedziała siostra.

-Dobrze, że nie otworzyliście. Zuch dzieciaki. - cmoknąłem ich poliki. Wstałem i ruszyłem sam na dół gdzie dopiero teraz usłyszałem jak ktoś dobija mi sie do domu. Podbiegłem trochę i gdy byłem przy drzwiach, chwyciłem za klamkę, otwierając drzwi.



Jakie było moje zaskoczenie gdy w progu moich drzwi ujrzałem Mike'a. Patrzył na mnie przenikliwie, próbując odczytać co ja właśnie robiłem i czemu wcześniej mu nie otworzyłem. 

-Mike.- powiedziałem niechętnie.

-Dłużej się nie dało? - zapytał przechodząc przez próg mojego domu. Przewróciłem dyskretnie oczami by tego nie zauważył. Zamknąłem drzwi i odwróciłem się w jego stronę. Widziałem jak zmierza do salonu, więc podążałem za nim. Gdy dotarliśmy on wygodnie rozsiadł się za kanapie a ja naprzeciwko niego w fotelu.

-Jest robota mały - powiedział, pocierając swoje dłonie.

-Tylko nie mały. - odpowiedziałem groźnie, może i czasami jest jak mój drugi ojciec, ale z drugiej strony zachowuje sie czasami jak mój wróg.

-Nie podnoś na mnie głosu smarkaczu. Rozumiesz? - zapytał.

-Tak. - odparłem obojętnie wiedząc, że kłócąc się z nim to nie jest dobry pomysł.

-Dobry chłopak. To tak, wyścig, dużo kasy, wchodzisz w to? - zapytał prosto z mostu.

-Jak zawsze z kim się będę ścigał? - zapytałem zaciekawiony.

-Nie znam go, on nie jest stąd. Wiem, że stawia dużo forsy i ceni sobie anonimowość. - odparł, co bardzo mnie zaciekawiło.


-To tak się tu bawicie, hmm? Wujku chyba będziesz miał mi coś do powiedzenie a ty Justin  zapomnij o dzisiaj, jak widać nie jesteś wart mojego czasu.- powiedziała znienacka Melanie. W tej chwili przez moje ciało przechodziło najprzeróżniejsze emocje. Od zaskoczenia po strach kończąc na przerażeniu. Czemu przerażeniu? O jej stratę. To nie miało tak wyglądać. Ona nie miała się tego tak dowiedzieć. 








~*~
W chuj, krótki wiem.
Przepraszam was strasznie mocno!
Muszę was powiadomić, że ładowarka od laptopa mi sie psuje i laptop nie chce mi się ładować, to cud, że ustawiłam tak laptopa, że nie muszę trzymać kabla od ładowarki ręką tak by ten się nie wyłączył. 
Jest po 3 a ja dodaje go ze względu na was.
Nie wiem kiedy następny!

*KONKURS CZAS ZACZĄĆ!*
NAJLEPSZY KOMENTARZ WYGRYWA!
POWODZENIA! ;)


Dziękuje za komentarze i prawie 130.00 tysięcy wyświetleń!
#MuchLove

Anonim = ksywka,nick,imię.


POLECAM SERDECZNIE :
montecarlofanfiction.blogspot.com



Zasada!
Będę usuwać z listy informowanych jeśli nie podpiszecie się pod rozdziałem userem z tt lub nie odpiszecie mi mi na ask'u.
Na twitterze wystarczy RT lub Favorite.
Nie chce tracić na to czasu jeśli wielu z was nie docenia mojej pracy.


Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Twitter : https://twitter.com/BieberWorld_9
 Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym. 



DO NASTĘPNEGO :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.


niedziela, 15 czerwca 2014

Ważna Informacja! + Konkurs

~*~

Chciałam was bardzo mocno przeprosić za to, że nie dodałam jeszcze rozdziału, ale mam nadzieje, że wiecie szkoła, oceny itp. Dodam go jak tylko te chuje wystawią oceny, wole na razie uważać. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie i poczekacie jeszcze trochę? Wiecie, że was mocno kocham?

~*~
 {Druga sprawa.}
Robię taki stały konkurs.
Mam nadzieje, że wam się spodoba :)
A najbardziej osobą, które piszą ff lub tłumaczenia.
Zacznie się on od następnego rozdziału.
Polega on na tym iż osoba, która napisze najfajniejszy i najdłuższy komentarz pod rozdziałem wygrywa.
Oczywiście ja wybieram xd
Będę reklamować jego bloga na swoim, w polu tekstowym po prawej stronie. Przez 3 góra 5 dni.
Będzie to co rozdział.
Wiecie dodam rozdział wybiorę osobę do następnego rozdziału, ogłoszę to w polu tekstowy na blogu, dam link do jego ff bądź tłumaczenia i tak co rozdział ;)
Musicie zostawiać swój user na twitterze lub ask'a żebym mogła was poinformować, że wygrała (ta osoba).
Chcecie tak?
Piszcie w komentarzach bo jeśli nie chcecie tak to rozumiem...
Do następnego 

niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 21 - "Zrób to..."

Melanie POV.




"Jeden uśmiech i znów będę twój."
Olly Murs




Ugryzłam rękę napastnika, jednocześnie w tym samym czasie depcząc mocno jego stopę.Puścił mnie wydając z siebie głośny jęk. Odwróciłam się w jego stronę , widzą twarz osoby, zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. 
-Ryan, do cholery co ty wyprawiasz?!?- krzyknęłam głośniej niż powinnam , ale nie wińcie mnie, przestraszył mnie na śmierć. Szczerze spodziewałam się kogoś innego, ale....dobra koniec tematu.

-Sorry , nie chciałem cie przestraszyć tylko pogadać. - odpowiedział masując przy tym swoją dłoń, gdzie znajdowały się ślady moich zębów. Trochę za mocno go ugryzłam. Upss Caitlin będzie się wypytywać.

-Ale nie musiałeś mnie tu zaciągać! - wyrzuciłam ręce w powietrze, pokazując na pomieszczenie. Boże co ci faceci mają w tej głowie.

-No przeprosiłem już, nie bądź zła. - bardziej stwierdził niż poprosił. 

-Dobra , jak już mnie tu zaciągnęłeś to wytłumacz mi o czym chciałeś pogadać.- zasugerowałam.

-Chodzi o to , że proszę albo bardziej nalegam byś porozmawiała z Justinem. - powiedziała na jednym oddechu.

-Słuchaj , czekaj co? - zapytałam jak głupia.

-Ale co , co? - odparł

-Powtórz bo chyba się przesłyszałam. Myślałam , że powiedziałeś żebym porozmawiałam z Justinem. Hahaha nie na pewno się przesłyszałam , prawda? - zapytałam , bardziej prosząc by tak brzmiała odpowiedź. 

-Tak właśnie o to cię poprosiłem. - powiedział.

-Nie. - odparłam krótko , stanowczo i na temat. Kręcąc przy tym głową.

-No proszę cię. Widzisz jak się zachowuje. Jak cie nie było to był bardziej cichy niż przez całe swoje życie. Brakuje nam starego Justina. No wiem , że ty też go polubiłaś. On potrzebuje kogoś takiego jak ty. - już to gdzieś słyszałam




*flashback*

-Na prawdę nie wiesz jak się ciesze. On potrzebuję kogoś takiego jak ty , kogoś kto uświadomi mu co jest złe a co nie. Kto umie postawić na swoje i nie boi się mu sprzeciwić. - powiedziała.

*end of flashback*




-To samo powiedziała mi Caitlin. - mruknęłam pod nosem , ale pan Ryan ma tak wytężony słuch , że oczywiście musi wszystko usłyszeć.

-Ha widzisz , to nie przypadek! Teraz tym bardziej musisz z nim pogadać! - krzyknął.

-Dobra, dobra pogadam z nim, ale nic nie obiecuje. -Deja vu to mało powiedziane. 

-A tak wogóle to co powiedziałeś Caitlin , że gdzie idziesz? - zapytałam , zaciekawiona, tym co miał mi powiedzieć.

-Ach nic takiego. Że zapomniałem telefonu z sali. - zaśmiał się głupio co odwzajemniłam.

-Dobra leć bo się pewnie zamartwia na śmierć. - pchnęłam go żartobliwie w stronę wyjścia.

-Okay, okay, tylko nie zapomnij....

-Tak , tak mam porozmawiać z Bieber'em. - przewróciłam oczami na to.

-Do zobaczenia. - machnął do nie ręką, co powtórzyłam.
Przejechałam ręką po włosach by lekko je wygładzić, po czym skierowałam się do drzwi. Pchnęłam je i wyszłam na korytarz. 
Pusto.
Nikogo nie już nie było.
Sprawdziłam godzinę. 15:47. Zastanawiałam się czy aby na pewno iść z nim pogadać. Stop. Obiecałaś, to teraz musisz dotrzymać słowa.


Jechałam autem kierując się w stronę brązowookiego. Zaparkowałam na podjeździe z nadzieją, że zastanę go w domu albo na odwrót, sama już nie wiem. Przez całą drogę miałam w głowie :
"patrz, zakręt", "możesz się jeszcze wycofać" , " nie musisz się nikogo słuchać" ale odpędziłam te myśli. Nie jestem tchórzem.
Przynajmniej tak myślę. Zakluczyłam auto, po czym przystanęłam na przeciwko drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem dwa razy jak ja to zawsze miałam w zwyczaju. Po chwili ujrzała sylwetkę szatyna i jego zdziwione spojrzenie.
-Mogę wejść? - zapytałam , lekko się uśmiechając.

-Czekaj , co. Tak , tak jasne możesz. - wybełkotał , przesuwając się w bok , puszczając mnie przy tym bym mogła wejść.

-Bo ja no cóż , chciałam pogadać. - potarłam swoją rękę ze zdenerwowania. 

-Umm okay. Poczekaj chwile. - powiedział i zniknął za rogiem prowadzącym do salonu. Podeszłam bliżej dzięki czemu mogłam usłyszeć lepiej rozmowę.

-Ja zaraz do was zejdę, poczekajcie tu i za żadne skarby nie wchodzicie na górę, dobra?- bardziej zażądał niż po prosił. Zachichotałam cicho na jego stanowczość.

-Dobra! -krzyknęło jego rodzeństwo w tym samym czasie.

Słyszałam jak coś porusza się w moją stronę więc cichutko oddaliła się w swoje poprzednie miejsce by nie podejrzewał mnie o podsłuchiwanie.

-I tak wiem , że podsłuchiwałaś, ale dobra chodź na górę do mnie to porozmawiamy. - odparł , idąc w stronę schodów, po których po chwili się wspinał. Ja żeby nie stać jak idiotka , ruszyłam za nim.



Staliśmy u niego w pokoju dobre 2 minut , wiem bo liczyłam. On ze zdenerwowania drapał się co chwila po karku lub chodził w tą i spowrotem.

-Zapomniałem się ciebie zapytać czy chcesz coś do picia , bo jak tak to pójdę i ci coś przyniosę. - gdy chciał wyjść z pokoju zatrzymałam jego , łapiąc za jego nadgarstek. Odwrócił się w moją stronę z wyraźną skruchą. Poczucie winy zżerało mnie teraz od środka, bardziej niż...dobra nie wiem do czego mogłabym porównać ponieważ ja teoretycznie nigdy nie miałam poczucia winy. Tsa z jednej strony szczęście z drugiej przekleństwo.

-Mela ja chciałem cie przepro.....- nie dałam mu dokończyć , bo przyłożyłam mój wskazujący palec do jego ust , dzięki czemu od razu się zamknęły.

-To ja przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło.- powiedziałam.
Oj ty dobrze wiesz co.
Wcale , że nie!
Zazdrośnica z ciebie. Nie mogłaś się pogodzić z faktem , że to ją wybrał.
Oj daj mi spokój.
-Nie , to była moja wina i chciałbym cię jeszcze raz przeprosić. - powiedział smutny.-Wybaczysz mi? - zapytał z nadzieją w oczach, w które szczerze mogłabym się wpatrywać dniami.

-Wybaczę ci jak ty mi wybaczysz, to jak? - zapytałam , szturchając jego bok żartobliwie.

-Dla ciebie wszystko kicia. - puścił mi oczko, uśmiechając się przy tym łobuzersko. Wrócił dawny Justin. Przewróciła oczami na jego nie potrzebny komentarz.

-Co ty masz z tym "kicia" , co? - zapytałam poddenerwowana. Pogodzeni a on już mnie wkurza. Ugh cały Bieber.

-Oj nie złość się tak. Złość piękności szkodzi. - zrobił krok w moją stronę , przez co ja zrobiłam dwa do tyłu.

-Nie słodź mi tu tak Bieber, bo wpadnę w samo zachwyt. - uśmiechnęłam się słodko i wystawiłam ręcę by nie mógł się zbliżyć, ale on bardziej to wykorzystał łapiąc mnie za nadgarstki , odrzucając je w tył, tak , że się zachwiałam , i padłam na łóżko za mną, a on na mnie, przygniatając mnie swoim ciałem. Nagle w pokoju zaczęło się robić strasznie gorąco. Jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od mojej , ale z każdą chwilą coraz bliżej. Jego oczy błądziły z moich oczy do ust i tak w kółko. Gdy był już wystarczająco blisko , tak , że jego usta prawie stykały się ze sobą , spojrzał mi w oczy próbując odczytać co się w nich kryję.

-Proszę.....- prosił o pozwolenie , układając rękę na moim policzku , mocniej napierając na mnie, tak , że nie powiem co wbijało się w moje udo.

-Zrób to. - po prosiłam albo raczej brzmiało to jak błaganie, by w końcu zrobił to na co na pewno oby dwoje czekaliśmy długo.






~*~
Wcześniej niż podejrzewałam ;)
Rozdział nie sprawdzony!
Irytuje mnie znaczny spadek komentarzy, jak tak dalej pójdzie to rozdziały będą rzadziej dodawane lub wogóle.
Albo ustawie coś takiego:
ilość komentarzy=nowy rozdział
Wszystko leży w waszych rękach!


Dziękuje za komentarze i prawie 110.00 tysięcy wyświetleń!
#MuchLove

Anonim = ksywka,nick,imię.





Zasada!
Będę usuwać z listy informowanych jeśli nie podpiszecie się pod rozdziałem userem z tt lub nie odpiszecie mi mi na ask'u.
Na twitterze wystarczy RT lub Favorite.
Nie chce tracić na to czasu jeśli wielu z was nie docenia mojej pracy.



Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Twitter : https://twitter.com/BieberWorld_9
 Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym. 


DO NASTĘPNEGO :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 20 - "Daj mi wyjaśnić..."

~Notatka pod rozdziałem~
Podpisujcie się nickiem od twittera!
Melanie POV.


"I miss you and nothing hurts like no you.
And no one understands what we went through"




Złapałam za jego ramiona i odsunęłam go od siebie. Na jego twarz wpełzło zdezorientowanie. Możliwe , że nie spodziewał się tego. Haha no pewnie , że się tego nie spodziewał. Wyminęłam go i wyszłam z domu przez drzwi. Usłyszałam za sobą trzaśnięcie i kroki. Po chwili poczułam szarpnięcie za ramie, przez co odwróciłam się w stronę chłopaka. Jego twarz nie wyrażała szczęścia tylko smutek , żal i odrzucenie. Zrobiło mi się go żal , ale po chwili przypomiałam sobie jak obmacywał się z tą dziewczyną i ten żal przemienił się w złość. Że miał miał czelność mnie zatrzymywać. Ja nie wiem czego on ode mnie chce. Nie to , że jestem zazdrosna , no może trochę , ale ociupinkę, ale to nie zmienia faktu , że się mną po prostu bawi. Do głowy napłynęły mi wspomnienia , które wszystko wyjaśniały. 




*flashback*
-Czy ja się nie wyraziłam jasno? - syknęłam cicho by pani mnie nie usłyszała.

-Chyba masz , krótką pamięć zapomniałaś co powiedziałaś?- nie czekał na moją odpowiedź - Mówiłaś o obrażaniu i biciu a o tym nie wspomniałaś - znów położył rękę tylko nie na kolano a na udo, strąciłam ją natychmiastowo 

-Jesteś głupi czy głupi?   

-Uznam , że nie słyszałem tego pytania i zapomnę o wcześniejszym, a ty zrobisz to co będę chciał - udał rozmarzonego.

-Weź ty się kurwa ode mnie od wal - warknęłam.

-Masz szczęście , że jestem dla ciebie taki miły i daje ci wybór. 
Możesz wybrać mękę lub będziesz robiła zawsze to co chce i kiedy chce.
*end of flashback*





Ocknęłam się gdy poczułam jak ktoś trzącha mną do przodu i tyłu.
-Mel! Mel! Mówię do ciebie! - wykrzyknął spanikowany moim nagłym odlotem.

-Co?!?! - równie głośno odkrzyknęłam. 

-Ja ummm....coś się stało? Myślałem , że jak wtedy mi odpisałaś to znaczy , że nie jesteś zła. - podsumował , drapiąc się po karku zdenerwowany.

-To lepiej nie myśl. To tylko ci szkodzi. - odepchnęłam jego ręce, które wciąż się znajdowały na moich ramionach, trzymając mnie kurczowo jakby bojąc się , że ucieknę, cóż miałam taką ochotę , ale on i tak by mnie złapał. 

-Przepraszam, dobra? Nie chciałem cię....no wiesz - potarł swoje ramię. Widziałam , że czuł się nie komfortowo mówiąc o tym.

-Dobra weź mnie już zostaw w spokoju.Śpieszę się. - chciałam się odwrócić , ale ponownie złapał mnie za ramię. Spojrzałam na miejsce gdzie znajdował się uchwyt, po chwili przenosząc wzrok na jego tęczówki.

-Nie zbywaj mnie Isabello - syknął, zmieniając swój humor o 180 stopni. Bipolarny dupek.

-Nikt nie dał ci takiego prawa byś mówił moje drugie pełne imię , Panie Drew. - szarpnęłam swoją ręką, tak , że wydostałam się z jego uścisku. 

-A więc tak chcesz się teraz bawić, hmm? Znów będziesz taką suką , co? - warknął , unosząc swoje brwi wysoko. 

-Nigdy nie przestałam nią być. - powiedziałam oschle na odchodne i ruszyłam w stronę swojego auta. Wsiadając szybko po czym uruchomiłam go i odjechałam z podjazdu z piskiem opon, zerkając ostatni raz na chłopaka , który cały czas stał w tym samym miejscy tępo się we mnie wpatrując. 



Justin POV.



Patrzyłem jak odjeżdża spod podjazdu. Miałem ochotę wydrzeć się tak aby obudzić cały świat. Byłem zły. Nie to mało powiedziane jestem totalnie wkurwiony. Głupia suka. JA powtarzam ja próbuje ją przeprosić, wszystko naprawić a ona co? Olewa mnie jak bym jakimś śmieciem. 
Bo nim jesteś.
Zamknij się wcale tak nie myślę.
Właśnie , że tak myślisz. Nie oszukasz mnie. Jestem twoją podświadomością czy tego chcesz czy nie.
Wal się kurwa.
Odwróciłem się i skierowałem się do domu. Wszedłem przez drzwi i pierwsze co ujrzałem to biegnącego w moją stronę Jaxona? 
Japierdole mam jakieś zwidy. Na prawdę mi odpierdala. Po chwili poczułem jak coś albo ktoś ciągnie mnie za nogawkę spodni. Spojrzałem w dół a on nadal tam stał , przetarłem oczy rękami by jak kolwiek to głupio brzmi , wyostrzyć swój wzrok. Stał tam. Wpatrując się we mnie. W pierwszej chwili chciałem przyjebać głową w ścianę , ale po chwili w progu zjawiła się moja rodzicielka, która gestem głowy pokazała mi , że to nie sen. Miałem ochotę rozpierdolić wszystko ze szczęścia. Podniosłem malca na ręce i skierowałem się z nim do salonu, w którym siedziała Caitlin. Posłałem jej lekki uśmiech i usiadłem na przeciwko niej.Brata usadowiłem na moich kolanach. Kiedy na niego spojrzałem automatycznie na mojej twarzy pojawił sie ogromny banan. Męczyło mnie tylko jedno. 


Co do kurwy nędzy on tu robi?



Melanie POV.



Letnia woda otulała moje ciało, gdy kończyła opłukiwać swoje ciało z piany. Wyszłam z kabiny prysznica i otuliłam się grubym białym ręcznikiem. Dokładnie wytarłam ciało by nie pozostawić żadnego miejsca mokrego. Założyłam wcześniej przygotowaną bieliznę i delikatnie się pomalowałam. Popsikałam szyje perfumami i weszłam do pokoju, gdzie nałożyłam tam resztę ubrań. Mój ubiór składał się z obcisłych jasnych jeansów, białej bluzki z długim rękawem z trzema guziczkami u góry i na to morelowy kardigan z rękawami 3/4, a na nogi nałożyłam czarne vansy. Złapałam za torebkę , w której było już wszystko spakowane i ruszyłam na dół. Gdy przechodziłam koło kuchni złapałam za jabłko.


-Nic nie zjesz? - zatrzymała mnie Maria, marszcząc brwi widząc jedynie owoc w mojej ręce.

-Nie jestem głodna. - westchnęłam , przewracając oczami.

-To nie jest śniadanie, młoda damo. - pokazała palcem na to co przed chwilą ugryzłam.

-Coż...dla mnie jest. Przepraszam jeśli ci przerywam, ale śpieszę się do szkoły.Do później - powiedziałam wychodząc nie dając jej nic odpowiedzieć.


Odpalając auto wyjechałam spod domu kierując się do szkoły.


Zaparkowałam na wolnym miejscu. Jest za 7:55. Wystarczająco dużo czasu. Zakluczyłam auto , po czym ruszyłam do budynku szkoły.Przekroczyłam jego prób a wszystkie pary oczu od razu spoczęły na mnie. Wszyscy nagle ucichli, no nie zupełnie niektórzy szeptali sobie coś na ucho. Być w centrum uwagi nie jest u mnie czymś nowy, ale w tej chwili jest to strasznie wkurwiające.

-Na co się kurwa gapicie.Ja nie Britney Spears,więc zajmij 
cie się sobą. - wrzasnęłam by każdy mógł usłyszeć. Kiedy informacja wyleciała z moich ust , wszyscy automatycznie zajęli się sobą. Wrzaski wróciły jak to na szkolnym korytarzu,a ja zaśmiałam się pod nosem z ich głupoty. 


Podeszłam do szafki, wyjmując z niej potrzebne mi rzeczy na język francuski. Włożyłam do torby i ruszyłam pod daną mi klasę. Pech chciał bym spotkała pannę Courtney z jej "chłopakiem" gdy wkładają sobie języki do budzi. Gdy chciałam się odwrócić i pójść dalej od nich to ta żmija musiała mnie zobaczyć.

-Melanie kochanie chodź tu do nas - zawołała , machając do mnie ręką z tym swoim dziwkarskim uśmiechem. Chłopak spojrzał w moją stronę , spoglądając na mój strój oblizując przy tym swoje pulchne wargi. Na co miałam w tej chwili ochotę? Oby dwojgu zamoczyć głowy w kiblu. Koło nich stała Cat z Ry. Posłali mi współczujące spojrzenie.

-Na co czekasz , chodź tu - powtórzyła. Wywróciłam oczami idąc w jej stronę. Przystanęłam przy nich unikając jego palącego wzroku , który wiercił mi dziurę w twarzy. 

-Co chcesz? - zapytałam prosto z mostu.Wiedziałam , że czegoś chciała takie jak one nigdy nie robią czegoś bezinteresownie.

-Ja? Nic , nie chce. Po prostu pomyślałam , że jak przyjaźnisz się z moim chłopakiem to możesz koło nas stać. - wbiło mnie w podłogę. Oni parą.Haha to będzie beka roku. Ukryłam w pewnym stopniu smutek za sztucznym uśmiechem , spojrzawszy na niego, gdy chciał mi coś przekazać , odwróciłam głowę znów patrząc na Courtney, wygasając jego szanse na wyjaśnienia.

-Kurde nie wiedziałam. Gratulacje. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Szkoda , że mój przyjaciel nie poinformował mnie o tym wcześniej, no cóż , ale mniejsza z tym , szczęścia życzę. - powiedziałam przytulając ją i poklepując jego ramię , po czym wyminęłam ich zostawiając ich twarze w szoku.Podeszłam bliżej przyjaciół , którzy stali kawałek od pary. Przybiłam żółwika z Ry a Cat dałam całusa w polik.

-Dobre to było.Chyba jeszcze nikt jej tak nie pojechał- przyznał przyjaciel Bieber'a.

-Musiał być kiedyś ten pierwszy raz, co nie? - zaśmiałam się , co uczynili wszyscy.


Po chwili czułam jak ktoś puka w moje ramię. Odwróciłam się w tamtą stronę i znów zobaczyłam tą twarz , która miała chyba więcej tapety niż ja w całym swoim życiu.


-Myślisz , że nie wiem, hmm? Widzę jak ślinisz się na jego widok, suko! On jest mój więc trzymaj się od niego z daleka!- powiedziała zła. Ho ho komuś się humorek zmienił. Przypuszczam, że okresu dostała i jest zła , że jej chłopak nie może się z nią pierzyć.Dobra przesadzam , pewnie wyleciałam za daleko w wyobraźni, a może jednak....stop! Przetarłam dłonią usta , ale nie poczułam na niej żadnego wilgotnego miejsca.

-Nie widzę żebym się na czyiś widok śliniła, a na pewno nie na tego pana koło ciebie. On mnie nie obchodzi, weź se go. - powiedziałam bez żadnych emocji. Życie mnie nauczyło by ich nie pokazywać, ponieważ , każdy może to przeciwko tobie wykorzystać. Spojrzałam na Justina , w jego tęczówkach kryło się smutek i żal , choć chciał to ukryć za obojętnością , ale nie udało mu się. Mnie nie da się oszukać.

Zadzwonił dzwonek sygnalizując koniec przerwy. Każdy wszedł do klasy zajmując miejsce, moje znajdowało się na końcu przy oknie koło Justina na moje nie szczęście. Usiadła wyjmując podręcznik z zeszytem oraz długopis. Nie chciało mi się nosić piórnika więc brałam zawsze dwa długopisy na wszelki wypadek , ołówek i gumkę.Bez skojarzeń.


Miejsce koło mnie zostało zajęte. Lekcja się zaczęła a pani zaczęła coś tłumaczyć. Nie musiałam słuchać. Mój francuski był perfekcyjny. 

-Możemy pogadać? - szepnął bym tylko ja mogła go usłyszeć.

-Nie.-powiedziałam bez ogródek, nawet nie zaszczycając go moim spojrzeniem. Po prostu kreśliłam sobie jakieś wzorki z tyłu na zeszycie.

-Daj mi wyjaśnić - prosił.

-Jezu , daj mi spokój i idź do swojej dziewczyny.Nie chce słuchać twoich wyjaśnień. - powiedziałam głośniej niż powinnam. Pani odwróciła się w moją stronę mrożąc mnie wzrokiem.

-Ce que vous venez de parler? - zapytała.
(*O czym przed chwilą rozmawialiśmy?)

-À propos des phrases déclaratives. - zaskoczyłam ją, pewnie nie spodziewała się , że będę umiała odpowiedzieć na jej pytanie. Odwróciła się i dalej kontynuowała lekcje.
(*O zdaniach twierdzących.)



Reszta dnia była spokojna. Próbowałam jak najlepiej unikać tej dwójki , ale czasami się to nie udawało. Za każdym razem Bieber chciał ze mną porozmawiać. Zazwyczaj prosił na lekcji , ale olewałam go.



Ryan i Caitlin wyszli już ze szkoły, ponieważ muszą pomóc tacie Ry. Zostałam sama. Połowy uczniów już nie było. Korytarz był już prawie pusty. Gdy chciałam wyjść ze szkoły to na moje szczęście, wyczujcie sarkazm, poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie , zakrywa ręką buzie bym nie mogła krzyczeć i zaciąga mnie do ciemnego pokoju. Bardzie skrytki dla woźnego, ale to nie zmienia faktu , że ktoś mnie tam zaciągnął w brew mojej woli. 







~*~
No i wracam po długiej nieobecności.
Wiem przepraszam.
I tak mam jeszcze dużo do zrobienia,ale chciałam tak bardzo go dla was dodać , że pisałam w wolnych chwilach i wstałam specjalnie rano by go w końcu skończyć.
Nie sprawdziłam błędów!!!
Dziękuje,że ciepło przyjeliście to,że przez jakiś czas nie będzie rozdziału i że nie dostałam żadnego hejta xd
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
Jesteście najlepszymi czytelnikami na świecie!
Po prostu chciałabym was teraz wszystkich uściskać.
Jeszcze nie wybrałam osoby z którą chce współpracować.Muszę się zastanowić ;)

Nie wiem kiedy następny!!!

Dziękuje za komentarze i ponad 100k wyświetleń.
Jak to zobaczyłam to miałam taki zaciesz.
KOCHAM WAS <3


Zasada!
Będę usuwać z listy informowanych jeśli nie podpiszecie się pod rozdziałem userem z tt lub nie odpiszecie mi mi na ask'u.
Na twitterze wystarczy RT lub Favorite.
Nie chce tracić na to czasu jeśli wielu z was nie docenia mojej pracy.

Zmieniałam user na tt!!!


Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Twitter : https://twitter.com/BieberWorld_9
 Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym. 



DO NASTĘPNEGO :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

Ps.Nigdy nie uczyłam się francuskiego więc bez hejtów ponieważ wzięłam to z google tłumacz xd
Usunięty z listy -> ask.fm/Serducho98

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 19 - "Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam..."

~Notatka pod rozdziałem! Ważne!~
Sonda po boku. Głosujcie :)

Melanie POV.



"Czuję się zagubiona, nie mam nic poza zburzonymi murami marzeń"
~Amy Diamond 




-Jaxon zostaniesz tylko na chwile w domu , a ja zaraz wracam. Maria się tobą zajmie. - mówiłam do niego od 10 minut , żeby został w domu bo potrzebuje załatwić "coś" na mieście , ale on uparcie trzyma się mojej nogi i w kółko powtarza "zostań, zostań, zostań". To wszystko co się działo, chyba wpłynęło na jego psychikę. Co ja gadam na pewno wpłynęło na niego. 
-Kochanie , powiedz co jest? - zapytałam , przykucając przy nim, tak , że puścił moją nogę i byliśmy w tej samej wysokości.
-A co jak po mnie przyjdą?- zapytał , a w jego oczach widziałam strach. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Nie tak powinien zapamiętać swoje dzieciństwo.
-Słoneczko , oni nigdy więcej po ciebie nie przyjdą. Obiecuje ci to. - zapewniłam.
-Obiecujesz na mały paluszek? - zapytał , wyciągając do mnie swój mały paluszek, który złączyłam z moim.
-Obiecuje. A teraz zostaniesz z Marią, dobrze? - na co chłopiec pokiwał głową na tak. Zeszłam z małym na rękach na dół, gdzie spotkałam gosposię, której wytłumaczyłam , że to brat koleżanki i prosiła mnie żebym się nim zajęła przez dzień bądź dwa. Małe kłamstewko , ale nikt nie mówił mi , że mam mówić prawdę.





Podjechałam pod budynek szpitala i skierowałam się do recepcji w środku. Podeszłam do lady za którą siedziała w średnim wieku czarnoskóra kobieta, która popijała swoją kawę.
-Przepraszam - przeszkodziłam.
-W czymś pomóc kochanie? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie.
-Tak, to znaczy szukam lekarza o imieniu David Larsson - od parłam, od wzajemniując uśmiech.
-Piętro 2 gabinet 31 - powiedziała po sprawdzeniu dokumentów.
-Dziękuje - powiedziałam na odchodne.
Szłam korytarzem kiedy pewien pokój zwrócił moją uwagę. Chytry uśmiech wkradł się na moją twarz. Spojrzałam się w lewo i prawo sprawdzając czy ktoś idzie. Pusto. Weszłam po cichu i zaczęłam czytać poszczególne etykiety. Po chwili na trafiłam na coś bardzo ciekawego. Schowałam to w kieszeni od bluzy i jak najszybciej wymknęłam się z pokoju. Po chwili przystanęłam przed gabinetem z numerem 31 jak na grzeczną damę przystało zapukałam dwa razy i usłyszałam głośne wejść. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Lekarz spojrzał na mnie spod papierów i zmarszczył brwi. Najwyraźniej mnie zapamiętał.  
-W czyś mogę pomóc? - zapytał
-Ładnie się tu pan urządził - spojrzałam na gabinet , który swoją drogą był nie złej wielkości. Meble były z ciemnego połyskującego brązu. Na biurku leżał laptop a koło okna stały jakieś dzikie rośliny. 
-Ma pan dzieci? - zapytałam, nadal się rozglądając.
-Nie, nie mam. Do czego pani zmierza? - zamknął laptopa patrząc się na mnie.
-Nie obchodzi pana los niewinnych dzieci, zgadłam prawda? - spojrzałam na niego, unosząc brwi.
-Wzywam ochronę - powiedział
-To jest zbędne. Może , że chcesz im powiedzieć , że handlujesz dziećmi. - facet momentalnie wytrzeszczył na mnie oczy i od razu odłożył słuchawkę od telefonu.    
-Skąd ty to wie.. Czego chcesz? - warknął
-Ja niczego. - odparłam nachylając nad jego biurkiem. Przez co facet poprawił swój krawat. 
-Więc po o tu przyszłaś? - przęłknął ślinę.
-Ja? Po to -  powiedziałam i w tym samym czasie wyjęłam z kieszeni u bluzy strzykawkę i wbiłam mu ją w udo , przyciskając tak aby substancja w środku wpłynęła cała do jego ciała. Doktor syknął i pchnął mnie do tyłu , ale nie stety nie udało się mu mnie zatrzymać. Strzykawka była cała pusta.
-Co do kurwy nędzy to jest? - wyjął igłę z ciała rzucając to na biurku. 
-AIDS - powiedziała uśmiechając się złośliwie.
-COOOO?!?! Zwariowałaś?!?! -krzyknął
-Zamknij się! Jeśli jeszcze raz się dowiem , że sprzedałeś czyjeś dziecko wykastruje cię , oszpecę twoją twarz i rzucę na pożarcie świnią. Rozumiesz?!? - złapałam za jego krawat ciągnąc go do mnie.
-Nie  - odepchnął mnie , gdy chciał się na mnie rzucić wyjęłam moją broń i wycelowałam w niego nie strzelając. Nie myślcie sobie prawie nigdy się bez niej nie ruszam.
-Chcesz coś powiedzieć ? - zapytałam chamsko
-N...i...eee - wyjąkał
-To jak ROZUMIESZ w końcu ?!? - zapytałam głośno podkreślając słowo.
-Taa..aa.k - podnosząc ręce w geście obronnym.
-Dobrze - opuściłam broń chowają ją w spodnie i poprawiając moje ubranie, spojrzałam na niego.
-Jeśli komuś o tym piśniesz , nie wyjdziesz z tego żywy - powiedziałam na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami , przez co kilka osób spojrzało sie w moją stronę, ale olałam to. Poszłam do wyjścia , przy którym stała wcześniejsza pielęgniarka , uśmiechnęłam sie do niej co odwzajemniła i mruknęłam ciche dowiedzenia i wyszłam.



Dziś jest czwartek czyli kończymy lekcje o 14:30. Jest godzina 14:29 za chwile powinni skończyć lekcje. Czekałam właśnie trochę dalej od parkingu szkoły, na którą miałam idealny widok. Widzą pierwsze znajome twarze z klasy zaczęłam szukać wzrokiem jednego. Gdy w końcu go znalazłam , moja twarz wyrażała zdezorientowanie. Stał tam przy swoim samochodzie z Ryanem , Caitlin co z jej wyrazu twarzy można było zobaczyć , że nie podobało się jej tam i tą jak jej tam było? Courtney, chyba tak , ale mniejsza z tym. Stała przy nim obejmując go w pasie, składając na jego szyi pocałunki. On za to położył swoją rękę na jej tyłku przyciągając bliżej siebie. Nie powiem zabolał mnie ten widok , ale tak szybko jak te uczucie się pojawiło tak szybko je odrzuciłam.



Zadzwoniłam do mojej ukochanej przyjaciółki, której najwidoczniej ten sam widok co mój się nie podobał. Po trzech sygnałach zobaczyłam , że wyjmuje telefon z kieszeni i przystawia go do uch.
-Hej, tylko nie krzycz wiem , że się nie odzywałam. Wyjaśnię ci to później. - powiedziałam szybko na jednym oddechu.
-Jezu tak się martwiłam , gdzie jesteś? - zapytała
-Powiedz im że dzwoni jakaś twoja koleżanka czy ciocia - poprosiłam gdy zobaczyłam jak Ryan pyta ją gestykulują kto dzwoni.
-Ciocia Mirabella , przepraszam , pomyliłam cię z kimś. - odparła po chwili , pokazując Ry żeby dał jej spokój.
-Mirabella serio? Nie mogłaś wymyślić jakiegoś innego imienia? - zapytałam z wyrzutem
-Daj spokój ciociu u mnie wszystko w porządku dziękuje , że pytasz - odpowiedziała ze sarkazmem.
-Dobra przepraszam, obiecuje , że ci to wyjaśnię, a teraz proszę odwróć się w prawo i udawaj , że po prostu się tam patrzysz. Będę czekała w samochodzie. A ich spław nie wiem jak, ale to zrób. - powiedziałam
-No dobrze , też cie kocham ciociu. Dobra no pa. No papa - rozłączyła się. Zaczęła coś mówić do chłopaków i ruszyła w moim kierunku. Wsiadłam do auta na wypadek jak by któryś chciał się spojrzeć w moją stronę. Po chwili Cat wsiadła od strony pasażera i nic nie mówiła. Uruchomiłam silnik i odjechałam w stronę mojego domu.



Po kilkunastu minutach podjechałam na podjazd rezydencji. Nie powiem jazda była niezręczna i męcząca. Żadna z nas nic nie mówiła. Przez całą drogę próbowałam wymyślić coś sensownego by wytłumaczyć jej skąd się wziął Jaxo. No bo co ja miałam jej powiedzieć? Hej Cat bo Jaxo sprzedał lekarz w tym szpitalu a ja potem go zobaczyłam w LA i odbiłam? Bez sensu. Wszystko jest tu takie trudne. Miałam mieć nowy start. Żadnych kłopotów, ale widzę , że z niebezpieczeństwem trzeba się urodzić. Tak jak ja. Od poczęcia byłam skazana na zagrożenie. Taka rola pracy rodziców. Nie winie ich za to. Dzięki temu nauczyłam się przydatnych w życiu umiejętności takich jak przetrwanie, pewność siebie, odwaga i nie okazywanie strachu. W rodzicach miałam oparcie , którego teraz nie mam. Choć mam tu przyjaciół to nie to samo życie co w mieście Aniołów. Tam noc zawsze była pełna emocji. Byłam jak nietoperz. Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam. Czasami zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice nie zginęli w tym wypadku. 



Weszłyśmy frontowymi drzwiami do holu , odstawiając przy drzwiach na wieszaku kurtki. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej oczy. Były smutne a zarazem szczęśliwe, nie umiem tego wyjaśnić.
-Tylko proszę nie krzycz , nie mdlej , nie zadawaj miliony pytań. - odparłam od razu. Kiedy usłyszałam jak ktoś zbiegał po schodach. Domyśliłam się już kto to. Odwróciłam się w stronę schodów i ujrzałam małą postać chłopca , który rzucił się biegiem w naszą stronę. Złapałam go , gdy chciał na mnie wskoczyć i trzymałam go na biodrze. Mina przyjaciółki była bezcenna. Szczypała się cały czas w ramię nie dowierzając w obraz , który przed nią był. Cóż zareagowała bym podobnie.
-No to co. Idziemy coś zjeść? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź szatynki ruszyłam w stronę kuchni , po drodze spotkałam Marię , której podziękowałam.
-Masz na coś ochotę?- zapytałam malca
-Nie. Mógłbym obejrzeć jakieś bajki? - zapytał robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne , po proś gosposię żeby ci włączyła. - odparłam i puściłam go na ziemie , co chłopiec wykorzystał i pobiegł w stronę salonu. W przejściu mijał się z Caitlin , która stanęła na przeciwko mnie czekając na wyjaśnienia.
-Słuchaj bo to dziwnie zabrzmi , ale ... - opowiedziałam jej wszystko , pomijając nie które szczegóły. Nie chciałam jej w tej sprawie okłamywać.
-Wiesz , że jesteś aniołem? - powiedziała jak skończyłam.
-Czy widzisz u mnie białe skrzydła na plecach? - zapytałam ironicznie.
-Nie potrzebne są skrzydła by być aniołem. Normalnie kocham cię dziewczyno - powiedziała i rzuciła się na mnie ściskając mnie.
-Dobra, dobra już bo mnie udusisz. Nie jestem lesbijką. - złapałam jej ramiona by oddalić ją od siebie , ale to było zbędne gdy usłyszała ostatnie zdanie. Jak oparzona odskoczyła ode mnie.
-Hej!!! Ja mam chłopaka! - oburzyła się.
-Oj tam , oj tam - machnęłam ręką.
-Co teraz zrobisz? - zapytała zmieniając temat
-Hmm?? 
-Jak im to wytłumaczysz? - zapytała , przewracając oczami.
-Ja? Ty im coś powiesz. Nie wiem możesz powiedzieć , że pomylili Jaxo z kimś w szpitalu czy coś. Ja nie chce u nich długo przebywać. - odparłam 
-Ughhh... No dobra , ten ostatni raz. Kiedy jedziemy? - zapytała
-Teraz. Jaxon choć jedziesz do domu!!! - krzyknęłam. Po chwili chłopiec stawiał się koło mnie uśmiechając się radośnie.







Podjechaliśmy pod dom mamy malca. Caitlin trzymała go na rękach niosąc go , a ja weszłam zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Drzwi otworzyła na szczęście pani Mallette , jej oczy omal nie wyszły z orbity jak zobaczyła syna. Chłopiec zeskoczył z rąk przyjaciółki i pobiegł do mamy , która od razu objęła go , podnosząc oraz całując go wszędzie. Wpuściła nas do środka , płacząc ze szczęścia. Nie mogła się nacieszyć tym faktem że jednak jej syn żyje. Po 10 minutach Pattie ogarnęła się i usiadła z nami w salonie. Chłopiec pobiegł do siostry do pokoju , pobawić się z nią. Nie wspomniałam , ale prosiłam go wcześniej żeby nic nie mówił gdzie był i co się z nim działo. Caitlin mamie chłopca wytłumaczyła to co jej wcześniej zaproponowałam o pomyłce. Nie wytrzymała by faktu że jej dziecko zostało sprzedane. Przez następne 10 minut dziękowałam mi i ściskała. Mówiłam jej, że to nic takiego , ale nie słuchała.
-Dobrze Pattie ja muszę już lecieć. Muszę jeszcze coś załatwić a ty nacieszyć się Jaxo. - powiedziałam i wstałam z kanapy w salonie. 
-Już tak szybko. Dopiero co przyszłaś.- odparła smutno.
-Wiem , przepraszam , ale to na prawdę pilne. - Wcale nie. Po prostu nie chcesz spotkać Biebera. Och zamknij się. Bo co mi zrobisz? Ugh wal się. Powiedziałam do mojej pod świadomości. 
-Dobrze , leć kochana - pocałowała mnie w polik na pożegnanie.
Poszłam w stronę wyjścia i gdy miałam otworzyć drzwi to ktoś mnie uprzedził , przez co wpadłam na umięśnione ciało. O nie tylko nie on. Spojrzałam w górę i ujrzałam miodowe tęczówki, które tylko jak mnie ujrzały to pojawiło się w nich coś w rodzaju iskierek. Iskierek szczęścia. Po chwili poczułam jak coś do mnie przylega i było to ciało chłopaka. Trzymał mnie w swoich ramionach stanowczo a zarazem delikatnie. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi wdychając mój zapach. Po chwili usłyszałam jego szept , który przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Wróciłaś. W końcu wróciłaś. - powiedział wtulając się we mnie , jeszcze bardziej.






~*~
TEN ROZDZIAŁ PISAŁAM DO 3 RANO!
Błędy sprawdzę kiedyś , jak będzie mi się chciało.
Nie dodawałam rozdziału bo nie miałam weny!
Ten dodaje na odwal , bo nie chciałam was zawodzić bardziej.
Rozdział do dupy, wiem.
Nie wiem kiedy następny!
Mam teraz dużo do nadrobienia w szkole i projekt do zrobienia. Ci co są w drugiej klasie gimnazjum na pewno wiedzą o co mi chodzi.


Rozdział dedykuje tak :
@Ohh_Justin ( która mnie o to prosiła) proszę :*
Zuzi mojej kochanej <3
Paulince <3

Tak a pro po chciałam się pochwalić , że...
DOSTAŁAM  FOLLOW OD JUSTINA NA TWITTERZE.
Nadal się tym jaram xD

Dziękuję za komentarze i prawie 89.000 tysięcy wyświetleń.
#MuchLove 

Szablon zrobiony został u dziewczyny z tego bloga , wpadajcie do niej :

Chciałam się zapytać , który wygląd wolicie ten co teraz czy poprzedni? 


Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.

my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com

DO NASTĘPNEGO :*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 18 - "I miss you..."

Melanie POV. 


"Tęsknię za tobą  
Tęsknię za twoim uśmiechem
I ciągle ronię łzy"

~Miley Cyrus

Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Od początku coś mi tu nie grało. Najpierw w szpitalu nie mogliśmy wejść do "zmarłego" Jaxona a potem na pogrzebie nie chcieli nam pokazać ciała.
Jak oni to powiedzieli  "Wolimy abyście zapamiętali go takiego jakim był a nie bladego, smutnego i bez życia" Ta gówno prawda.
Wszystko było zaplanowane, że wcześniej nie wpadłam na pomysł tego , że ktoś mógłby go sprzedać jak jakiś kawałek mięsa. Niech nie myślą , że odpuszczę im to. Chyba każdy kto mnie zna wie , że ze mną się nie zadziera, a jak spróbuje mnie zniszczyć po przez bliskich to nie będzie już miejsca dla niego na tej planecie. 


-Jak myślisz tęsknią za mną?- zapytał malec.Właśnie leżeliśmy na moim łóżku , oczywiście w domu LA. Próbowałam go uśpić , ale on jest strasznie uparty jak jego brat. Ciągle coś gada. Ale za to jest strasznie mądry , to muszę mu przyznać.
-Kochanie jak możesz tak mówić. Nawet nie wiesz jak bardzo oni za tobą tęsknią. - zapewniłam 
-To dobrze , bo nie wiem czy bym im wybaczył jak by o mnie zapomnieli - powiedział chłopiec robiąc nadąsaną minę. Na prawdę próbowałam się powstrzymać , ale nie udało mi się. Wybuchłam śmiechem, Jaxon'owi najwyraźniej się to nie spodobało i odwrócił się do mnie swoimi małymi pleckami i obraził się jak to dzieci. 
-Jaxo plis wybacz , nie umiałam się powstrzymać. No weź , obiecuje , że już nie będę. Zrobię na śniadanie jutro naleśniki z nutellą i syropem klonowy. 
-Z malinami i bitą śmietaną - odwrócił się do mnie.
-Z czym kolwiek będziesz chciał Romeo - uśmiechnęłam się
-Dobra , wybaczam ci piękna , a teraz chciałbym iść spać. Więc dobranoc. - cmoknął mnie w polik i znów odwrócił się do mnie plecami zostawiając mnie oszołomioną. Ten dzieciak zdecydowanie za dużo spędzał czasu ze swoim bratem. Tak Justin strzesz się mnie , bo jak tylko wrócę to popamiętasz mnie. Po chwili ocknęłam się , spojrzałam jeszcze raz na malca i zobaczyłam , że śpi. Wstałam z łóżka i skierowałam się do salonu gdzie czekała na mnie Rose. 


-I jak śpi?- zapytała na wejściu
-Ta zasnął. Szkoda , że go nie słyszałaś.-zaśmiałam się na wspomnienie tego jak "pożegnał" mnie chłopiec.
-Słyszałam - zaśmiała się ze mną. Chyba muszę wam wspomnieć , że opowiedziałam jej wszystko co się działo w moim życiu kiedy wyjechałam do Canady. Oczywiście jak to ona musi coś dodać od siebie i zażądała spotkania z tym " Greckim Bogiem" ja tylko powiedziałam jej , że jest przystojny a ona już swoje. 
-Ej popilnujesz go proszę, muszę coś załatwić a jutro nie zdążę bo wyjeżdżam rano.- poprosiłam i zrobiła minę szczeniaczka. 
-Nie rób tej miny , dobrze wiesz jak na mnie działa - zagroziła, ale jeszcze bardziej zrobiłam maślane oczy, aż w końcu pękła.
-Ale pośpiesz się. - powiedziała zrezygnowana.
-O matko dziękuje. Wiesz , że cię kocham. - pocałowałam ją w polik i wzięłam bluzę i wybiegłam z domu , bo jeszcze by się rozmyśliła.


Wsiadłam do czarnego Rang Rovera i wyjechałam spod domu. Nie myślcie sobie , że mam tylko jedno auto. Nie , nie , nie ja sama nawet nie wiem ile ich mam. Sprawdziłam jeszcze raz adres , który przysłał mi mój informator i pojechałam tam. Po 15 minutach wysiadłam przed bogatym blokiem. Weszłam do klatki i skierowałam się do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem 4 i winda ruszyła, po niespełna kilku sekundach wysiadłam i ruszyłam holem do drzwi z tabliczką "86~Chuck & Brygida Craven" wogóle co to jest za imię. Matka na prawdę musiała jej nie kochać żeby ją tak oszpecić. Nie czekając zadzwoniłam dzwonkiem i otworzyła mi ta suka w samym szlafroku , zgaduje , że przerwałam coś. Upss... nie mój problem. Wypchnęłam ją na bok i skierowałam się do sypialni , ignorując krzyki tej kobiety. W końcu nie wytrzymałam i odwróciwszy się zamachnęłam ręką i przywaliłam jej w twarz , że chwilowo straciła orientacje. No zemdlała inaczej mówiąc. Weszłam do pokoju i poczułam jak ktoś mnie wali ręką w twarz z zaskoczenia. 
-Po pełniłeś ogromny błąd - warknęłam i wyjęłam z tyłu ze spodni moje kochanie. Ej tylko nie myślcie o mnie jak na wariatkę. Zżyłam się z tą bronią. Wycelowałam prosto w udo napastnika , którym jak się okazał w samej osobie pan Chuck. Nie było to dla mnie jakimś większym zdziwieniem. 
-Suko! - krzyknął i poleciał do tyłu , upadając na podłogę w samych bokserkach. Miałam dobry widok jak krew sączy się z jego rany. 
Przede wszystkim nie chciałam go zabić i tak mam za dużo dusz na swoim koncie. Chce informacji i spierdalam stąd. Złapałam go za ramię i z pewnymi trudnościami przeniosłam mężczyznę na fotel , który stał jak myślę w sypialni. Wkurzał mnie bo ciągle jęczał jak go boli i jaka ja nie jestem. Przewróciłam na niego jedynie oczami.
-Słuchaj powiesz mi to co chce wiedzieć i więcej mnie tu nie zobaczysz. Może , że znów odpierdolisz jakiś numer a wtedy nie będę już taka miła. - postawiłam stopę na jego ranię i przycisnęłam ją tak , że facet krzyknął z bólu. 
-Uznaję to , że rozumiesz. - zdjęłam nogę i złapałam jego podbródek ręką i uniosłam go tak bym mogła widzieć jego oczy, które swoją drogą były przerażone. Nie dziwie się , mam niezłą reputację. 
-To zacznijmy od początku na co ci było to dziecko - zapytałam ostro.
-Ja..aa.a  przepraszam , ni..e..e wiedziałem , że to twoje - zaczął się jąkać, na co strzeliłam mu plaskacza w twarz by się ogarnął.
-Nie ma całej nocy. Zapytam jeszcze raz , na co ci było to dziecko?
-Ja i moja żona nie możemy mieć dzieci , a ja na prawdę jego pragnąłem. - odparł
-Słuchaj z LA do Stanford jest niezły kawałek drogi. Nie mogłeś wziąć jakiegoś dzieciaka stąd? Myślisz , że jestem głupia - syknęłam 
-Nie , absolutnie nie. Ja po prostu mam tam znajomego , który powiedział , że sprzeda mi dzieciaka tu nikt by mi nie dał. Jestem kryminalistą a tam to małe miasteczko nikt by się nie zorientował , że zamiast umrzeć to został porwany. - wytłumaczył. No i wszystko składa się w logiczną całość.
-Nazwisko lekarza?- zapytałam 
-Co..oo? - zapytał głupio
-Kurwa słyszałeś, podaj mi nazwisko tego lekarza co ci sprzedał dziecko!!! - jeszcze chwile a strzele mu kulkę w jeb. Uspokój się Melania , wdech , wydech, wdech, wydech.
-To David Larsson - przemówił. Uśmiechnęłam się zwycięsko w jego stronę i na pożegnanie walnęłam pięścią w jego nos tak , że strumień krwi zaczął się sączyć z tam tego miejsca.
-To żebyś zapamiętał na przyszłość , że ze mną się nie zadziera - rzuciłam i wyszłam z pokoju , przechodząc przez hol zauważyłam tą kobietę przy ścianie z fioletowym śladem pod okiem. Nie mogłam się powstrzymać i gdy przechodziłam koło niej :
-BUUU!!! - krzyknęłam 
-AAAA - wrzasnęła przerażona , nie mogłam się powstrzymać tylko wybuchłam śmiechem.
-Jesteś żałosna - powiedziałam na odchodne i wyszłam.


W domu byłam pół godziny po tym zdarzeniu. Oczywiście moja kochana przyjaciółka mnie zrozumiała, dlaczego mnie tak długo nie było. Ta żartowałam. Jej reakcja była do przewidzenia.
{Co tak długo?!?! Wiesz , że się o ciebie martwiłam suko!!! Gdzie byłaś , co robiłaś?! Masz kogoś nowego?!? Spotykasz się z kimś i mi nie mówiłaś?!?!} Jedyne co jej odpowiedziałam to "Dobranoc , kocham cię" Weszłam do swojego pokoju , gdzie zastałam śpiącego malca. Uśmiechnęłam się lekko widząc jak słodko ssie palca. Wzięłam piżamę z garderoby i skierowałam się do łazienki , w której wzięłam 15 minutowy prysznic, dzięki czemu wszystkie moje mięśnie się rozluźniły a umysł oczyścił. Po wyjściu z kabiny, przebrałam się we wcześniejsze wzięte ubranie a włosy związałam w koka na czubku głowy. Weszłam do sypialni i położyłam się koło małego blondynka. Sprawdziłam jeszcze telefon i miałam  27 nowych wiadomości i 31 nieodebranych połączeń. 3 połączenia i 1 wiadomość była od Rose z treścią gdzie do cholery jestem. Zaśmiałam się w duchu z tego jaka ona przewrażliwiona jest. Reszta była od Justina. Szczerze wyjechałam żeby zrobić sobie wolne od niego , ale on nie dawał za wygraną. Wysyłał mi codziennie smsy , dzwonił po kilka naście razy albo nagrywał się mi na pocztę. Nie wiem co mnie pod kusiło , ale chciałam odczytać jedną wiadomość , wzięłam pierwszą lepszą i otworzyłam ją.





( i miss u )

Aż ciepło na serduszku mi się zrobiło. To było słodkie. Wiem , że nie zawszę się dogadywaliśmy , ale to nie znaczy , że nie możemy się przyjaźnić. Wiadomość dostałam o 13:45, cóż dawno temu. 

Po chwili znów coś mi przyszło. Zmarszczyłam brwi, kto może do mnie pisać o tej godzinie. Weszłam w nowe wiadomości i zobaczyłam , że mam nową od Justina. Otworzyłam ją i wiedziałam, że jemu też zależy na tej znajomości. 


Od Justin :
Dobranoc piękna xoxo


Czy ja mówiłam , że on jest słodki? Tak. No cóż to powiem to jeszcze raz. On jest taki słodki. Dobra postanowiłam , że mu odpiszę. Krótko i na temat.


Do Justin :
Dobranoc brzydki xoxo

Odłożyłam telefon na nocną szafkę , która leżała koło łóżka i przekręciłam się w stronę Jaxo. Objęłam go delikatnie ręką i pogrążyłam się we śnie. 


Następny dzień.

Wstałam wcześnie rano , wzięłam prysznic , przebrałam się w to :




Podeszłam do łóżka gdzie leżał brat Justina i lekko potrząsnęłam jego ramieniem. On jedynie wydał z siebie cichy pomruk i przykrył się kołdrą po sam czubek głowy. Zaśmiałam się i zdarłam z niego całą kołdrę rzucając ją na bok.
-Bo nie dostaniesz naleśników - zagroziłam żartobliwie.
-Co?!?! Nie tylko nie naleśniki. - krzyknął i wybiegł na boso z pokoju. Wzięłam moją podróżną torbę i zeszłam na dół , gdzie wcześniej przygotowałam jedzenie. Chłopiec nie czekając na mnie zaczął jeść beze mnie.
-Nie raczył pan na mnie poczekać , co? - zapytałam udając obrażoną.
- Ja bym tak nie stał na twoim miejscu, zaraz nic nie będzie - mówił z pełną buzią , tak że pojedyncze kawałki wylatywały mu z buzi. 
-Nie mów z pełną buzią i kończ jedzenie bo nie wrócimy do domu - zagroziłam palcem , a chłopiec wrócił do jedzenia. Miałam już wychodzić z kuchni , ale zatrzymał mnie jego głos.
-Nie jesz? - zapytał
-Nie jestem głodna - od prałam i zaniosłam bagaż do samochodu. Nie brałam za dużo. Bo po co? Skoro i tak w Stanford nie mieści mi się już nic w szafie. Rose i Jack mają przyjechać na lotnisko żeby zabrać mój samochód i pożegnać się. Naturalnie Jack'owi również opowiedziałam co tam się u mnie działo , no ominęłam niektóre akcje z Justinem , których nie musiał wiedzieć. 


Jak Jaxo zjadł umyłam naczynia , włożyłam do szafki i ubrałam szybko malca. Zakluczyłam dom i razem z chłopcem wsiadliśmy do auta. Odpaliłam go i wyjechałam spod domu. Po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z przyjaciółmi , którzy już na mnie tam czekali. Rose oddałam kluczki od auta i ruszyłam w stronę bramek. Po sprawdzeniu wszystkiego , mogliśmy się udać na pokład mojego prywatnego samolotu. Nie chciałam jechać wśród ludzi, wolałam spokój. Po pewnym czasie mogliśmy startować. Chłopiec grał sobie w jakieś gry na moim tablecie, a ja rozmyślałam nad wszystkim. Ciekawiło mnie jak sobie radzą teraz wszyscy. Co robi wujek, Caitlin , Ryan , Pattie , Jazmyn i Justin. 
Po ostatnich zdarzeniach nie wiem co ja mam mu powiedzieć. Wiem , że na pewno się ucieszy na widok swojego brata, chyba wszyscy się ucieszą. Może wszystko wróci do normy. Po chwili poczułam jak zbiera mi się na sen , nie walcząc z tym pogrążyłam się w krainie Morfeusza.



Poczułam jak ktoś mną lekko potrzącha. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w bok na osobę , która to robiła. Była to stewardessa.
-Zaraz lądujemy , proszę zapiąć pasy i obudzić chłopca. - poinformowała i poszła. Spojrzałam się na malca , który znów ssał swojego palca i cicho chrapał. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam lekko szturchać go w ramię , ale nic.
-Jaxo obiecuje ci , że jeśli się nie obudzisz to tu zostaniesz i więcej nie zrobię ci naleśników - powiedziałam na co chłopiec od razu się obudził , przetarł swoje oczka rękami i usiadł. Zapięłam mu i sobie pasy i poczochrałam mu jego czuprynę. Dzięki czemu uzyskałam jego "groźne" spojrzenie. Po chwili czułam jak lądujemy , a pilot informuje nas , że wylądowaliśmy. Witaj spowrotem Canado.





~*~
Niespodzianka <3
Błędy sprawdzę kiedyś , jak będzie mi się chciało.
Mam nadzieje , że rozdział wyszedł trochę dłuższy :)
Dodaje go wcześniej dlatego , że wiem , że zawsze was zawodziłam i nie dotrzymywałam słowa co do terminów rozdziałów.
Wiem jestem okropna.
Nie wiem kiedy następny!

Trochę zrobiłam zamieszania ze śmiercią Jaxo, ale od początku chciałam żeby tak historia się potoczyła.


Dziękuję za komentarze i prawie 78.000 tysięcy wyświetleń.
#MuchLove

Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Proszę obserwujcie mnie. Odwdzięczam się ;)
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.

my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com

DO NASTĘPNEGO :*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.