Strony

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 19 - "Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam..."

~Notatka pod rozdziałem! Ważne!~
Sonda po boku. Głosujcie :)

Melanie POV.



"Czuję się zagubiona, nie mam nic poza zburzonymi murami marzeń"
~Amy Diamond 




-Jaxon zostaniesz tylko na chwile w domu , a ja zaraz wracam. Maria się tobą zajmie. - mówiłam do niego od 10 minut , żeby został w domu bo potrzebuje załatwić "coś" na mieście , ale on uparcie trzyma się mojej nogi i w kółko powtarza "zostań, zostań, zostań". To wszystko co się działo, chyba wpłynęło na jego psychikę. Co ja gadam na pewno wpłynęło na niego. 
-Kochanie , powiedz co jest? - zapytałam , przykucając przy nim, tak , że puścił moją nogę i byliśmy w tej samej wysokości.
-A co jak po mnie przyjdą?- zapytał , a w jego oczach widziałam strach. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Nie tak powinien zapamiętać swoje dzieciństwo.
-Słoneczko , oni nigdy więcej po ciebie nie przyjdą. Obiecuje ci to. - zapewniłam.
-Obiecujesz na mały paluszek? - zapytał , wyciągając do mnie swój mały paluszek, który złączyłam z moim.
-Obiecuje. A teraz zostaniesz z Marią, dobrze? - na co chłopiec pokiwał głową na tak. Zeszłam z małym na rękach na dół, gdzie spotkałam gosposię, której wytłumaczyłam , że to brat koleżanki i prosiła mnie żebym się nim zajęła przez dzień bądź dwa. Małe kłamstewko , ale nikt nie mówił mi , że mam mówić prawdę.





Podjechałam pod budynek szpitala i skierowałam się do recepcji w środku. Podeszłam do lady za którą siedziała w średnim wieku czarnoskóra kobieta, która popijała swoją kawę.
-Przepraszam - przeszkodziłam.
-W czymś pomóc kochanie? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie.
-Tak, to znaczy szukam lekarza o imieniu David Larsson - od parłam, od wzajemniując uśmiech.
-Piętro 2 gabinet 31 - powiedziała po sprawdzeniu dokumentów.
-Dziękuje - powiedziałam na odchodne.
Szłam korytarzem kiedy pewien pokój zwrócił moją uwagę. Chytry uśmiech wkradł się na moją twarz. Spojrzałam się w lewo i prawo sprawdzając czy ktoś idzie. Pusto. Weszłam po cichu i zaczęłam czytać poszczególne etykiety. Po chwili na trafiłam na coś bardzo ciekawego. Schowałam to w kieszeni od bluzy i jak najszybciej wymknęłam się z pokoju. Po chwili przystanęłam przed gabinetem z numerem 31 jak na grzeczną damę przystało zapukałam dwa razy i usłyszałam głośne wejść. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Lekarz spojrzał na mnie spod papierów i zmarszczył brwi. Najwyraźniej mnie zapamiętał.  
-W czyś mogę pomóc? - zapytał
-Ładnie się tu pan urządził - spojrzałam na gabinet , który swoją drogą był nie złej wielkości. Meble były z ciemnego połyskującego brązu. Na biurku leżał laptop a koło okna stały jakieś dzikie rośliny. 
-Ma pan dzieci? - zapytałam, nadal się rozglądając.
-Nie, nie mam. Do czego pani zmierza? - zamknął laptopa patrząc się na mnie.
-Nie obchodzi pana los niewinnych dzieci, zgadłam prawda? - spojrzałam na niego, unosząc brwi.
-Wzywam ochronę - powiedział
-To jest zbędne. Może , że chcesz im powiedzieć , że handlujesz dziećmi. - facet momentalnie wytrzeszczył na mnie oczy i od razu odłożył słuchawkę od telefonu.    
-Skąd ty to wie.. Czego chcesz? - warknął
-Ja niczego. - odparłam nachylając nad jego biurkiem. Przez co facet poprawił swój krawat. 
-Więc po o tu przyszłaś? - przęłknął ślinę.
-Ja? Po to -  powiedziałam i w tym samym czasie wyjęłam z kieszeni u bluzy strzykawkę i wbiłam mu ją w udo , przyciskając tak aby substancja w środku wpłynęła cała do jego ciała. Doktor syknął i pchnął mnie do tyłu , ale nie stety nie udało się mu mnie zatrzymać. Strzykawka była cała pusta.
-Co do kurwy nędzy to jest? - wyjął igłę z ciała rzucając to na biurku. 
-AIDS - powiedziała uśmiechając się złośliwie.
-COOOO?!?! Zwariowałaś?!?! -krzyknął
-Zamknij się! Jeśli jeszcze raz się dowiem , że sprzedałeś czyjeś dziecko wykastruje cię , oszpecę twoją twarz i rzucę na pożarcie świnią. Rozumiesz?!? - złapałam za jego krawat ciągnąc go do mnie.
-Nie  - odepchnął mnie , gdy chciał się na mnie rzucić wyjęłam moją broń i wycelowałam w niego nie strzelając. Nie myślcie sobie prawie nigdy się bez niej nie ruszam.
-Chcesz coś powiedzieć ? - zapytałam chamsko
-N...i...eee - wyjąkał
-To jak ROZUMIESZ w końcu ?!? - zapytałam głośno podkreślając słowo.
-Taa..aa.k - podnosząc ręce w geście obronnym.
-Dobrze - opuściłam broń chowają ją w spodnie i poprawiając moje ubranie, spojrzałam na niego.
-Jeśli komuś o tym piśniesz , nie wyjdziesz z tego żywy - powiedziałam na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami , przez co kilka osób spojrzało sie w moją stronę, ale olałam to. Poszłam do wyjścia , przy którym stała wcześniejsza pielęgniarka , uśmiechnęłam sie do niej co odwzajemniła i mruknęłam ciche dowiedzenia i wyszłam.



Dziś jest czwartek czyli kończymy lekcje o 14:30. Jest godzina 14:29 za chwile powinni skończyć lekcje. Czekałam właśnie trochę dalej od parkingu szkoły, na którą miałam idealny widok. Widzą pierwsze znajome twarze z klasy zaczęłam szukać wzrokiem jednego. Gdy w końcu go znalazłam , moja twarz wyrażała zdezorientowanie. Stał tam przy swoim samochodzie z Ryanem , Caitlin co z jej wyrazu twarzy można było zobaczyć , że nie podobało się jej tam i tą jak jej tam było? Courtney, chyba tak , ale mniejsza z tym. Stała przy nim obejmując go w pasie, składając na jego szyi pocałunki. On za to położył swoją rękę na jej tyłku przyciągając bliżej siebie. Nie powiem zabolał mnie ten widok , ale tak szybko jak te uczucie się pojawiło tak szybko je odrzuciłam.



Zadzwoniłam do mojej ukochanej przyjaciółki, której najwidoczniej ten sam widok co mój się nie podobał. Po trzech sygnałach zobaczyłam , że wyjmuje telefon z kieszeni i przystawia go do uch.
-Hej, tylko nie krzycz wiem , że się nie odzywałam. Wyjaśnię ci to później. - powiedziałam szybko na jednym oddechu.
-Jezu tak się martwiłam , gdzie jesteś? - zapytała
-Powiedz im że dzwoni jakaś twoja koleżanka czy ciocia - poprosiłam gdy zobaczyłam jak Ryan pyta ją gestykulują kto dzwoni.
-Ciocia Mirabella , przepraszam , pomyliłam cię z kimś. - odparła po chwili , pokazując Ry żeby dał jej spokój.
-Mirabella serio? Nie mogłaś wymyślić jakiegoś innego imienia? - zapytałam z wyrzutem
-Daj spokój ciociu u mnie wszystko w porządku dziękuje , że pytasz - odpowiedziała ze sarkazmem.
-Dobra przepraszam, obiecuje , że ci to wyjaśnię, a teraz proszę odwróć się w prawo i udawaj , że po prostu się tam patrzysz. Będę czekała w samochodzie. A ich spław nie wiem jak, ale to zrób. - powiedziałam
-No dobrze , też cie kocham ciociu. Dobra no pa. No papa - rozłączyła się. Zaczęła coś mówić do chłopaków i ruszyła w moim kierunku. Wsiadłam do auta na wypadek jak by któryś chciał się spojrzeć w moją stronę. Po chwili Cat wsiadła od strony pasażera i nic nie mówiła. Uruchomiłam silnik i odjechałam w stronę mojego domu.



Po kilkunastu minutach podjechałam na podjazd rezydencji. Nie powiem jazda była niezręczna i męcząca. Żadna z nas nic nie mówiła. Przez całą drogę próbowałam wymyślić coś sensownego by wytłumaczyć jej skąd się wziął Jaxo. No bo co ja miałam jej powiedzieć? Hej Cat bo Jaxo sprzedał lekarz w tym szpitalu a ja potem go zobaczyłam w LA i odbiłam? Bez sensu. Wszystko jest tu takie trudne. Miałam mieć nowy start. Żadnych kłopotów, ale widzę , że z niebezpieczeństwem trzeba się urodzić. Tak jak ja. Od poczęcia byłam skazana na zagrożenie. Taka rola pracy rodziców. Nie winie ich za to. Dzięki temu nauczyłam się przydatnych w życiu umiejętności takich jak przetrwanie, pewność siebie, odwaga i nie okazywanie strachu. W rodzicach miałam oparcie , którego teraz nie mam. Choć mam tu przyjaciół to nie to samo życie co w mieście Aniołów. Tam noc zawsze była pełna emocji. Byłam jak nietoperz. Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam. Czasami zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice nie zginęli w tym wypadku. 



Weszłyśmy frontowymi drzwiami do holu , odstawiając przy drzwiach na wieszaku kurtki. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej oczy. Były smutne a zarazem szczęśliwe, nie umiem tego wyjaśnić.
-Tylko proszę nie krzycz , nie mdlej , nie zadawaj miliony pytań. - odparłam od razu. Kiedy usłyszałam jak ktoś zbiegał po schodach. Domyśliłam się już kto to. Odwróciłam się w stronę schodów i ujrzałam małą postać chłopca , który rzucił się biegiem w naszą stronę. Złapałam go , gdy chciał na mnie wskoczyć i trzymałam go na biodrze. Mina przyjaciółki była bezcenna. Szczypała się cały czas w ramię nie dowierzając w obraz , który przed nią był. Cóż zareagowała bym podobnie.
-No to co. Idziemy coś zjeść? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź szatynki ruszyłam w stronę kuchni , po drodze spotkałam Marię , której podziękowałam.
-Masz na coś ochotę?- zapytałam malca
-Nie. Mógłbym obejrzeć jakieś bajki? - zapytał robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne , po proś gosposię żeby ci włączyła. - odparłam i puściłam go na ziemie , co chłopiec wykorzystał i pobiegł w stronę salonu. W przejściu mijał się z Caitlin , która stanęła na przeciwko mnie czekając na wyjaśnienia.
-Słuchaj bo to dziwnie zabrzmi , ale ... - opowiedziałam jej wszystko , pomijając nie które szczegóły. Nie chciałam jej w tej sprawie okłamywać.
-Wiesz , że jesteś aniołem? - powiedziała jak skończyłam.
-Czy widzisz u mnie białe skrzydła na plecach? - zapytałam ironicznie.
-Nie potrzebne są skrzydła by być aniołem. Normalnie kocham cię dziewczyno - powiedziała i rzuciła się na mnie ściskając mnie.
-Dobra, dobra już bo mnie udusisz. Nie jestem lesbijką. - złapałam jej ramiona by oddalić ją od siebie , ale to było zbędne gdy usłyszała ostatnie zdanie. Jak oparzona odskoczyła ode mnie.
-Hej!!! Ja mam chłopaka! - oburzyła się.
-Oj tam , oj tam - machnęłam ręką.
-Co teraz zrobisz? - zapytała zmieniając temat
-Hmm?? 
-Jak im to wytłumaczysz? - zapytała , przewracając oczami.
-Ja? Ty im coś powiesz. Nie wiem możesz powiedzieć , że pomylili Jaxo z kimś w szpitalu czy coś. Ja nie chce u nich długo przebywać. - odparłam 
-Ughhh... No dobra , ten ostatni raz. Kiedy jedziemy? - zapytała
-Teraz. Jaxon choć jedziesz do domu!!! - krzyknęłam. Po chwili chłopiec stawiał się koło mnie uśmiechając się radośnie.







Podjechaliśmy pod dom mamy malca. Caitlin trzymała go na rękach niosąc go , a ja weszłam zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Drzwi otworzyła na szczęście pani Mallette , jej oczy omal nie wyszły z orbity jak zobaczyła syna. Chłopiec zeskoczył z rąk przyjaciółki i pobiegł do mamy , która od razu objęła go , podnosząc oraz całując go wszędzie. Wpuściła nas do środka , płacząc ze szczęścia. Nie mogła się nacieszyć tym faktem że jednak jej syn żyje. Po 10 minutach Pattie ogarnęła się i usiadła z nami w salonie. Chłopiec pobiegł do siostry do pokoju , pobawić się z nią. Nie wspomniałam , ale prosiłam go wcześniej żeby nic nie mówił gdzie był i co się z nim działo. Caitlin mamie chłopca wytłumaczyła to co jej wcześniej zaproponowałam o pomyłce. Nie wytrzymała by faktu że jej dziecko zostało sprzedane. Przez następne 10 minut dziękowałam mi i ściskała. Mówiłam jej, że to nic takiego , ale nie słuchała.
-Dobrze Pattie ja muszę już lecieć. Muszę jeszcze coś załatwić a ty nacieszyć się Jaxo. - powiedziałam i wstałam z kanapy w salonie. 
-Już tak szybko. Dopiero co przyszłaś.- odparła smutno.
-Wiem , przepraszam , ale to na prawdę pilne. - Wcale nie. Po prostu nie chcesz spotkać Biebera. Och zamknij się. Bo co mi zrobisz? Ugh wal się. Powiedziałam do mojej pod świadomości. 
-Dobrze , leć kochana - pocałowała mnie w polik na pożegnanie.
Poszłam w stronę wyjścia i gdy miałam otworzyć drzwi to ktoś mnie uprzedził , przez co wpadłam na umięśnione ciało. O nie tylko nie on. Spojrzałam w górę i ujrzałam miodowe tęczówki, które tylko jak mnie ujrzały to pojawiło się w nich coś w rodzaju iskierek. Iskierek szczęścia. Po chwili poczułam jak coś do mnie przylega i było to ciało chłopaka. Trzymał mnie w swoich ramionach stanowczo a zarazem delikatnie. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi wdychając mój zapach. Po chwili usłyszałam jego szept , który przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Wróciłaś. W końcu wróciłaś. - powiedział wtulając się we mnie , jeszcze bardziej.






~*~
TEN ROZDZIAŁ PISAŁAM DO 3 RANO!
Błędy sprawdzę kiedyś , jak będzie mi się chciało.
Nie dodawałam rozdziału bo nie miałam weny!
Ten dodaje na odwal , bo nie chciałam was zawodzić bardziej.
Rozdział do dupy, wiem.
Nie wiem kiedy następny!
Mam teraz dużo do nadrobienia w szkole i projekt do zrobienia. Ci co są w drugiej klasie gimnazjum na pewno wiedzą o co mi chodzi.


Rozdział dedykuje tak :
@Ohh_Justin ( która mnie o to prosiła) proszę :*
Zuzi mojej kochanej <3
Paulince <3

Tak a pro po chciałam się pochwalić , że...
DOSTAŁAM  FOLLOW OD JUSTINA NA TWITTERZE.
Nadal się tym jaram xD

Dziękuję za komentarze i prawie 89.000 tysięcy wyświetleń.
#MuchLove 

Szablon zrobiony został u dziewczyny z tego bloga , wpadajcie do niej :

Chciałam się zapytać , który wygląd wolicie ten co teraz czy poprzedni? 


Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.

my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com

DO NASTĘPNEGO :*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 18 - "I miss you..."

Melanie POV. 


"Tęsknię za tobą  
Tęsknię za twoim uśmiechem
I ciągle ronię łzy"

~Miley Cyrus

Wiedziałam. Po prostu wiedziałam. Od początku coś mi tu nie grało. Najpierw w szpitalu nie mogliśmy wejść do "zmarłego" Jaxona a potem na pogrzebie nie chcieli nam pokazać ciała.
Jak oni to powiedzieli  "Wolimy abyście zapamiętali go takiego jakim był a nie bladego, smutnego i bez życia" Ta gówno prawda.
Wszystko było zaplanowane, że wcześniej nie wpadłam na pomysł tego , że ktoś mógłby go sprzedać jak jakiś kawałek mięsa. Niech nie myślą , że odpuszczę im to. Chyba każdy kto mnie zna wie , że ze mną się nie zadziera, a jak spróbuje mnie zniszczyć po przez bliskich to nie będzie już miejsca dla niego na tej planecie. 


-Jak myślisz tęsknią za mną?- zapytał malec.Właśnie leżeliśmy na moim łóżku , oczywiście w domu LA. Próbowałam go uśpić , ale on jest strasznie uparty jak jego brat. Ciągle coś gada. Ale za to jest strasznie mądry , to muszę mu przyznać.
-Kochanie jak możesz tak mówić. Nawet nie wiesz jak bardzo oni za tobą tęsknią. - zapewniłam 
-To dobrze , bo nie wiem czy bym im wybaczył jak by o mnie zapomnieli - powiedział chłopiec robiąc nadąsaną minę. Na prawdę próbowałam się powstrzymać , ale nie udało mi się. Wybuchłam śmiechem, Jaxon'owi najwyraźniej się to nie spodobało i odwrócił się do mnie swoimi małymi pleckami i obraził się jak to dzieci. 
-Jaxo plis wybacz , nie umiałam się powstrzymać. No weź , obiecuje , że już nie będę. Zrobię na śniadanie jutro naleśniki z nutellą i syropem klonowy. 
-Z malinami i bitą śmietaną - odwrócił się do mnie.
-Z czym kolwiek będziesz chciał Romeo - uśmiechnęłam się
-Dobra , wybaczam ci piękna , a teraz chciałbym iść spać. Więc dobranoc. - cmoknął mnie w polik i znów odwrócił się do mnie plecami zostawiając mnie oszołomioną. Ten dzieciak zdecydowanie za dużo spędzał czasu ze swoim bratem. Tak Justin strzesz się mnie , bo jak tylko wrócę to popamiętasz mnie. Po chwili ocknęłam się , spojrzałam jeszcze raz na malca i zobaczyłam , że śpi. Wstałam z łóżka i skierowałam się do salonu gdzie czekała na mnie Rose. 


-I jak śpi?- zapytała na wejściu
-Ta zasnął. Szkoda , że go nie słyszałaś.-zaśmiałam się na wspomnienie tego jak "pożegnał" mnie chłopiec.
-Słyszałam - zaśmiała się ze mną. Chyba muszę wam wspomnieć , że opowiedziałam jej wszystko co się działo w moim życiu kiedy wyjechałam do Canady. Oczywiście jak to ona musi coś dodać od siebie i zażądała spotkania z tym " Greckim Bogiem" ja tylko powiedziałam jej , że jest przystojny a ona już swoje. 
-Ej popilnujesz go proszę, muszę coś załatwić a jutro nie zdążę bo wyjeżdżam rano.- poprosiłam i zrobiła minę szczeniaczka. 
-Nie rób tej miny , dobrze wiesz jak na mnie działa - zagroziła, ale jeszcze bardziej zrobiłam maślane oczy, aż w końcu pękła.
-Ale pośpiesz się. - powiedziała zrezygnowana.
-O matko dziękuje. Wiesz , że cię kocham. - pocałowałam ją w polik i wzięłam bluzę i wybiegłam z domu , bo jeszcze by się rozmyśliła.


Wsiadłam do czarnego Rang Rovera i wyjechałam spod domu. Nie myślcie sobie , że mam tylko jedno auto. Nie , nie , nie ja sama nawet nie wiem ile ich mam. Sprawdziłam jeszcze raz adres , który przysłał mi mój informator i pojechałam tam. Po 15 minutach wysiadłam przed bogatym blokiem. Weszłam do klatki i skierowałam się do windy. Nacisnęłam przycisk z numerem 4 i winda ruszyła, po niespełna kilku sekundach wysiadłam i ruszyłam holem do drzwi z tabliczką "86~Chuck & Brygida Craven" wogóle co to jest za imię. Matka na prawdę musiała jej nie kochać żeby ją tak oszpecić. Nie czekając zadzwoniłam dzwonkiem i otworzyła mi ta suka w samym szlafroku , zgaduje , że przerwałam coś. Upss... nie mój problem. Wypchnęłam ją na bok i skierowałam się do sypialni , ignorując krzyki tej kobiety. W końcu nie wytrzymałam i odwróciwszy się zamachnęłam ręką i przywaliłam jej w twarz , że chwilowo straciła orientacje. No zemdlała inaczej mówiąc. Weszłam do pokoju i poczułam jak ktoś mnie wali ręką w twarz z zaskoczenia. 
-Po pełniłeś ogromny błąd - warknęłam i wyjęłam z tyłu ze spodni moje kochanie. Ej tylko nie myślcie o mnie jak na wariatkę. Zżyłam się z tą bronią. Wycelowałam prosto w udo napastnika , którym jak się okazał w samej osobie pan Chuck. Nie było to dla mnie jakimś większym zdziwieniem. 
-Suko! - krzyknął i poleciał do tyłu , upadając na podłogę w samych bokserkach. Miałam dobry widok jak krew sączy się z jego rany. 
Przede wszystkim nie chciałam go zabić i tak mam za dużo dusz na swoim koncie. Chce informacji i spierdalam stąd. Złapałam go za ramię i z pewnymi trudnościami przeniosłam mężczyznę na fotel , który stał jak myślę w sypialni. Wkurzał mnie bo ciągle jęczał jak go boli i jaka ja nie jestem. Przewróciłam na niego jedynie oczami.
-Słuchaj powiesz mi to co chce wiedzieć i więcej mnie tu nie zobaczysz. Może , że znów odpierdolisz jakiś numer a wtedy nie będę już taka miła. - postawiłam stopę na jego ranię i przycisnęłam ją tak , że facet krzyknął z bólu. 
-Uznaję to , że rozumiesz. - zdjęłam nogę i złapałam jego podbródek ręką i uniosłam go tak bym mogła widzieć jego oczy, które swoją drogą były przerażone. Nie dziwie się , mam niezłą reputację. 
-To zacznijmy od początku na co ci było to dziecko - zapytałam ostro.
-Ja..aa.a  przepraszam , ni..e..e wiedziałem , że to twoje - zaczął się jąkać, na co strzeliłam mu plaskacza w twarz by się ogarnął.
-Nie ma całej nocy. Zapytam jeszcze raz , na co ci było to dziecko?
-Ja i moja żona nie możemy mieć dzieci , a ja na prawdę jego pragnąłem. - odparł
-Słuchaj z LA do Stanford jest niezły kawałek drogi. Nie mogłeś wziąć jakiegoś dzieciaka stąd? Myślisz , że jestem głupia - syknęłam 
-Nie , absolutnie nie. Ja po prostu mam tam znajomego , który powiedział , że sprzeda mi dzieciaka tu nikt by mi nie dał. Jestem kryminalistą a tam to małe miasteczko nikt by się nie zorientował , że zamiast umrzeć to został porwany. - wytłumaczył. No i wszystko składa się w logiczną całość.
-Nazwisko lekarza?- zapytałam 
-Co..oo? - zapytał głupio
-Kurwa słyszałeś, podaj mi nazwisko tego lekarza co ci sprzedał dziecko!!! - jeszcze chwile a strzele mu kulkę w jeb. Uspokój się Melania , wdech , wydech, wdech, wydech.
-To David Larsson - przemówił. Uśmiechnęłam się zwycięsko w jego stronę i na pożegnanie walnęłam pięścią w jego nos tak , że strumień krwi zaczął się sączyć z tam tego miejsca.
-To żebyś zapamiętał na przyszłość , że ze mną się nie zadziera - rzuciłam i wyszłam z pokoju , przechodząc przez hol zauważyłam tą kobietę przy ścianie z fioletowym śladem pod okiem. Nie mogłam się powstrzymać i gdy przechodziłam koło niej :
-BUUU!!! - krzyknęłam 
-AAAA - wrzasnęła przerażona , nie mogłam się powstrzymać tylko wybuchłam śmiechem.
-Jesteś żałosna - powiedziałam na odchodne i wyszłam.


W domu byłam pół godziny po tym zdarzeniu. Oczywiście moja kochana przyjaciółka mnie zrozumiała, dlaczego mnie tak długo nie było. Ta żartowałam. Jej reakcja była do przewidzenia.
{Co tak długo?!?! Wiesz , że się o ciebie martwiłam suko!!! Gdzie byłaś , co robiłaś?! Masz kogoś nowego?!? Spotykasz się z kimś i mi nie mówiłaś?!?!} Jedyne co jej odpowiedziałam to "Dobranoc , kocham cię" Weszłam do swojego pokoju , gdzie zastałam śpiącego malca. Uśmiechnęłam się lekko widząc jak słodko ssie palca. Wzięłam piżamę z garderoby i skierowałam się do łazienki , w której wzięłam 15 minutowy prysznic, dzięki czemu wszystkie moje mięśnie się rozluźniły a umysł oczyścił. Po wyjściu z kabiny, przebrałam się we wcześniejsze wzięte ubranie a włosy związałam w koka na czubku głowy. Weszłam do sypialni i położyłam się koło małego blondynka. Sprawdziłam jeszcze telefon i miałam  27 nowych wiadomości i 31 nieodebranych połączeń. 3 połączenia i 1 wiadomość była od Rose z treścią gdzie do cholery jestem. Zaśmiałam się w duchu z tego jaka ona przewrażliwiona jest. Reszta była od Justina. Szczerze wyjechałam żeby zrobić sobie wolne od niego , ale on nie dawał za wygraną. Wysyłał mi codziennie smsy , dzwonił po kilka naście razy albo nagrywał się mi na pocztę. Nie wiem co mnie pod kusiło , ale chciałam odczytać jedną wiadomość , wzięłam pierwszą lepszą i otworzyłam ją.





( i miss u )

Aż ciepło na serduszku mi się zrobiło. To było słodkie. Wiem , że nie zawszę się dogadywaliśmy , ale to nie znaczy , że nie możemy się przyjaźnić. Wiadomość dostałam o 13:45, cóż dawno temu. 

Po chwili znów coś mi przyszło. Zmarszczyłam brwi, kto może do mnie pisać o tej godzinie. Weszłam w nowe wiadomości i zobaczyłam , że mam nową od Justina. Otworzyłam ją i wiedziałam, że jemu też zależy na tej znajomości. 


Od Justin :
Dobranoc piękna xoxo


Czy ja mówiłam , że on jest słodki? Tak. No cóż to powiem to jeszcze raz. On jest taki słodki. Dobra postanowiłam , że mu odpiszę. Krótko i na temat.


Do Justin :
Dobranoc brzydki xoxo

Odłożyłam telefon na nocną szafkę , która leżała koło łóżka i przekręciłam się w stronę Jaxo. Objęłam go delikatnie ręką i pogrążyłam się we śnie. 


Następny dzień.

Wstałam wcześnie rano , wzięłam prysznic , przebrałam się w to :




Podeszłam do łóżka gdzie leżał brat Justina i lekko potrząsnęłam jego ramieniem. On jedynie wydał z siebie cichy pomruk i przykrył się kołdrą po sam czubek głowy. Zaśmiałam się i zdarłam z niego całą kołdrę rzucając ją na bok.
-Bo nie dostaniesz naleśników - zagroziłam żartobliwie.
-Co?!?! Nie tylko nie naleśniki. - krzyknął i wybiegł na boso z pokoju. Wzięłam moją podróżną torbę i zeszłam na dół , gdzie wcześniej przygotowałam jedzenie. Chłopiec nie czekając na mnie zaczął jeść beze mnie.
-Nie raczył pan na mnie poczekać , co? - zapytałam udając obrażoną.
- Ja bym tak nie stał na twoim miejscu, zaraz nic nie będzie - mówił z pełną buzią , tak że pojedyncze kawałki wylatywały mu z buzi. 
-Nie mów z pełną buzią i kończ jedzenie bo nie wrócimy do domu - zagroziłam palcem , a chłopiec wrócił do jedzenia. Miałam już wychodzić z kuchni , ale zatrzymał mnie jego głos.
-Nie jesz? - zapytał
-Nie jestem głodna - od prałam i zaniosłam bagaż do samochodu. Nie brałam za dużo. Bo po co? Skoro i tak w Stanford nie mieści mi się już nic w szafie. Rose i Jack mają przyjechać na lotnisko żeby zabrać mój samochód i pożegnać się. Naturalnie Jack'owi również opowiedziałam co tam się u mnie działo , no ominęłam niektóre akcje z Justinem , których nie musiał wiedzieć. 


Jak Jaxo zjadł umyłam naczynia , włożyłam do szafki i ubrałam szybko malca. Zakluczyłam dom i razem z chłopcem wsiadliśmy do auta. Odpaliłam go i wyjechałam spod domu. Po 30 minutach byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z przyjaciółmi , którzy już na mnie tam czekali. Rose oddałam kluczki od auta i ruszyłam w stronę bramek. Po sprawdzeniu wszystkiego , mogliśmy się udać na pokład mojego prywatnego samolotu. Nie chciałam jechać wśród ludzi, wolałam spokój. Po pewnym czasie mogliśmy startować. Chłopiec grał sobie w jakieś gry na moim tablecie, a ja rozmyślałam nad wszystkim. Ciekawiło mnie jak sobie radzą teraz wszyscy. Co robi wujek, Caitlin , Ryan , Pattie , Jazmyn i Justin. 
Po ostatnich zdarzeniach nie wiem co ja mam mu powiedzieć. Wiem , że na pewno się ucieszy na widok swojego brata, chyba wszyscy się ucieszą. Może wszystko wróci do normy. Po chwili poczułam jak zbiera mi się na sen , nie walcząc z tym pogrążyłam się w krainie Morfeusza.



Poczułam jak ktoś mną lekko potrzącha. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w bok na osobę , która to robiła. Była to stewardessa.
-Zaraz lądujemy , proszę zapiąć pasy i obudzić chłopca. - poinformowała i poszła. Spojrzałam się na malca , który znów ssał swojego palca i cicho chrapał. Zaśmiałam się cicho i zaczęłam lekko szturchać go w ramię , ale nic.
-Jaxo obiecuje ci , że jeśli się nie obudzisz to tu zostaniesz i więcej nie zrobię ci naleśników - powiedziałam na co chłopiec od razu się obudził , przetarł swoje oczka rękami i usiadł. Zapięłam mu i sobie pasy i poczochrałam mu jego czuprynę. Dzięki czemu uzyskałam jego "groźne" spojrzenie. Po chwili czułam jak lądujemy , a pilot informuje nas , że wylądowaliśmy. Witaj spowrotem Canado.





~*~
Niespodzianka <3
Błędy sprawdzę kiedyś , jak będzie mi się chciało.
Mam nadzieje , że rozdział wyszedł trochę dłuższy :)
Dodaje go wcześniej dlatego , że wiem , że zawsze was zawodziłam i nie dotrzymywałam słowa co do terminów rozdziałów.
Wiem jestem okropna.
Nie wiem kiedy następny!

Trochę zrobiłam zamieszania ze śmiercią Jaxo, ale od początku chciałam żeby tak historia się potoczyła.


Dziękuję za komentarze i prawie 78.000 tysięcy wyświetleń.
#MuchLove

Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Proszę obserwujcie mnie. Odwdzięczam się ;)
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.

my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com

DO NASTĘPNEGO :*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 17 - "Chce dziecka..."

~Notatka pod rozdziałem!~
Proszę głosujcie w sondzie po prawej , to dla mnie naprawdę ważne.
Miłego czytania :)

Justin POV.

,,Nie mogę uwierzyć , że to prawda
Wciąż Cię szukam
Sprawdzam telefon i czekam
Na znak od Ciebie" 
~Lea Michele 

Czy to moja wina? Powiedzcie mi? Czy ja zawsze muszę odpychać od siebie ludzi na których mi zależy? Może ja mam to wrodzone, że wszystko co mam wartościowe, po prostu tracę. 


Chodziłem codziennie przez 2 tygodnie do szkoły z nadzieją , że ją tam spotkam. Nawet nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli , że jej słowo "żegnaj" mówiła szczerze. Nie, ona by mi tego nie zrobiła. Prawda? Dla niej zacząłem odrabiać te pierdolone lekcje , unikałem kłopotów wszystko byle by tylko powiedziała , że jest ze mnie dumna. Czy ja na prawdę proszę o tak wiele. Może dane jest mi cierpieć przez całe życie. Może skrócę te cierpienie. Bo co mi szkodzi strzelić sobie kulkę w głowę? I tak nikt by po mnie nie płakał. Mama totalnie zaczęła wariować. Zaniedbuje swoje obowiązki przez co praktycznie nie mam dla siebie czasu, muszę poświęcać go Jazz. Nie mówię, że tego nie lubię , ale to strasznie frustrujące. Zawszę wolną chwile poświęcam na próbowaniu dodzwonienia się do Melanie. Ale ona i tak jak nie odbierała to miała wyłączoną komórkę albo po prostu mnie rozłączała. Wysłałem do niej chyba z 600 wiadomości , ale i tak na ani jeden nie odpisała. Tęsknie za nią , choć dobrze wiem , że spaprałem.
Tęsknie nawet za tym jak wyzywała mnie od debilów i kretynów, za jej uśmiechem , który wart był 1 mln dolarów. Wszystko w niej było cudowne , ale ja zawsze doceniam coś dopiero jak to stracę. Mam już dość tego wszystkiego.




 Wale to muszę się odstresować i już wiem kto mi w tym pomorze. 


Zarzuciłem na siebie tylko szarą bluzę i wyszedłem z pokoju kierując się na dół do wyjścia. Moja mama była w kuchni robiąc coś , nawet nie spojrzałem w jej stronę jedyne co zrobiłem to krzyknąłem wychodzę i wyszedłem. Wsiadłem do swojego auta , odpaliłem je i z piskiem opon wyjechałem na drogę , kierując się w dobrze znaną mi stronę. Po 10 minutach dojechałem przed domem, który swoją drogą sporo kosztował. Nie dziwie się , mieć ojca biznesmena i nie mieć luksusów. Nie , nie znam jeszcze takiego przypadku. Wracając , wybrałem numer i czekałem 
jeden sygnał...
drugi sygnał...
trzeci sygnał...
-Justin? - zapytał cicho głos jakby nie dowierzając
-Jesteś sama? - postawiłem sprawę jasno
-Tak , a co chc....- nie dałem jej dokończyć bo zerwałem połączenie.

Wysiadłem z samochodu i podszedłem pod drzwi , dzwoniąc dzwonkiem. Po chwili usłyszałem ciche kroki i otwierane drzwi.
Przede mną stanęła zaspana dziewczyna w samym szlafroku. Oblizałem usta i nie czekając dłużej wpiłem się w jej usta , pchając ją na ścianę w holu. 
-Justin - jękła , kiedy oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza.
-Courtney - powiedziałem i znów złączyłem nasze usta.
To będzie długa noc. Pomyślałem.





Regular POV.



Młoda dziewczyna o pięknych kasztanowych włosach właśnie wychodziła ze Starbucksa ze swoją paczką przyjaciół. Ostatnio spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Chciała nadrobić z nimi stracony czas. Ale czy stracony? Zapytała ją podświadomość. 
Poznałaś Caitlin , która stała się twoją przyjaciółką, Ryana , któremu nie mogłaś nic zarzucić, ale to nie o nich mówił twój rozum. Justin. To imię , które przez dwa tygodnie męczyło jej myśli. Brakowało jej go , choć jej duma nie chciała się do tego przyznać. Nawet jeśli był wkurwiającym, nieznośnym dupkiem to i tak coś ją do niego ciągnęło. Najprościej w świecie lubiła go , a nawet bardzo. 



Miała właśnie przechodzić przez ulicę , ale zatrzymały ją czyjeś krzyki. Po drugiej stronie stała kobieta szarpiąca chłopca , nie byle jakiego chłopca. Szarpała go za rękę , ale ten nie chciał z nią nigdzie iść. Kobieta nie wytrzymała i walnęła go z otwartej ręki w policzek. Chłopiec nie wytrzymał i zalał się jeszcze większą falą łez. Kobieta nawet nie wzruszył fakt, że właśnie uderzyła dziecko.


Brunetka nie wytrzymała. Złość przejęła jej ciało, co rzadko się zdarzało. A gdy już się to stało to Boże trzymaj ludzi w opiece tych , na których była wściekła. Gdy tylko pojawiło się zielone światło nie czekając dłużej pobiegła przez ulice zostawiając swoich przyjaciół zdezorientowanych. W tej chwili nie obchodziło ją to co sobie myśleli. Chciała jak najszybciej dobiec do małego. Gdy już była blisko wyjęła z tyłu spodni swoją broń i przystawiła ją do brzucha kobiety tak , aby nikt z ulicy nie zaczął wariować a w najgorszym przypadku wezwał policje. Ona wiedziała co robi , była ,a raczej jest profesjonalistką. Wszystko co robi jest zrobione perfekcyjnie , nie zostawia po sobie nigdy żadnego śladu , to czyniło ją w świecie przestępczym wyjątkowym, z którego chciała się wyrwać , ale raczej los chciał inaczej.
-Nie wiesz chyba kim jestem. - odparła blondynka na przeciwko jej.
-Mylisz się , to ty nie znasz mnie - powiedziała
-Mój mąż to znany gangster jak się dowie co zrobiłaś to zabije cię - mówiła pewna siebie, ale wogóle nie przestraszyła tym szatynki.
-Tak , a jak się nazwa? - zapytała
-Chuck Craven - odparła uśmiechając się złośliwie
-Daj telefon - powiedziała
-Co?- zapytała głupio , choć bardzo dobrze słyszała co powiedziała.
-Dawaj telefon suko - warknęła 
Ta wyjęła komórkę ze swojego płaszcza i podała ją jej.
Wyszukała numer jej alfonsa i zadzwoniła. Po kilku sygnałach odebrał.


-Halo. Kochanie gdzie jesteś? Czemu cię tak długo nie ma? - zapytał jak dobry mąż
-Powiedz swojej dziwce żeby uważała na słowa - syknęła
-Kim jesteś? - zapytał zły
-Mówi ci coś nazwisko Carter? 
-Nie możliwe, przecież wyjechałaś - zapytał przerażony
-Najwidoczniej wróciłam i wiesz co widzę masz coś co jest moje.
-Czego chcesz? - zapytał 
-Chce dziecka! - odparła od razu
-Daj mi ją - powiedział 


-Ale jak to ? Mam jej oddać dziecko!?! Przecież to ty je chciałeś! 
Dopiero co je mamy. Okay, dobra. Pa , kocham cię. - zakończyła rozmowę blondynka.
-Dzieciak jest twój - odparła zła, choć nie lubiła tego dziecka a wręcz nienawidziła go to myśl , że przegrała z jakąś małolatą ją dobijała.
-Dobra dziewczynka - odparła złośliwie. Schowała broń z tyłu do swoich jeansów i wymierzyła pięścią cios w jej twarz. Ta dostała tak mocno , że upadła na chodnik a z jej nosa ciekła czerwona ciecz. Odwróciła się w stronę malca , który siedział skulony na chodniku i zakrywał swoimi małymi rączkami twarz , szlochając cicho. Przykucnęłam przy nim i odkryłam jego ręce z twarzy.
-Nie musisz się mnie bać - powiedziała uśmiechając się przyjaźnie.
-Melanie - powiedział i rzucił się na nią , przytulając ją mocno.
-Ćśśś już dobrze , nikt już nic ci nie zrobi - odwzajemniła uścisk i kołysała go na boki uspokajająco. Po chwili oderwała się od niego i wzięła go na ręce. Szła w stronę przyjaciół , którzy stali i gapili się tępo na nią nie rozumiejąc co się właśnie stało.
-Gdzie idziemy? - zapytał nieśmiało 
-Wracamy do domu , Jaxon  - powiedziała , całując go w czoło , na co chłopczyk się zarumienił.



~*~

Błędy sprawdzę później!
Przepraszam , że tak długo.
Miałam go dodać w urodziny , ale chamy wyłączyły mi neta, dobra ktoś wy marnował limit internetowy.
CHCIAŁBY KTOŚ MI ZROBIĆ SZABLON NA BLOGA.
JAK TAK TO PISAĆ DO MNIE NA TT :)

No to postawmy sprawę jasno:
1. Do anonima , który to napisał :
SKORO PISZESZ ŻADKO TE ROZDZIAŁ TO DLACZEGI NIE MOZESZ PISAC ICH DŁUŻSZYCH -,-

Przepraszam , ale nie umiem pisać długich rozdziałów!
Nie dodaje często bo nie mam czasu, mam też życie , obowiązki.
Ale jak macie jakiś problemy to mówiłam , że mogę zawiesić bloga a w najgorszym przypadku usunąć jak coś się nie podoba.

2. Czyta bloga koło 150 - 200 osób a komentuje zaledwie 60. 
Najwyraźniej widzę , że nie podoba wam się ten blog, po prostu powiedzcie. 

3. Nie długo idą święta to "może" częściej będę dodawać rozdziały , ale to zależy od was. Tym więcej komentarzy tym szybciej rozdział.
Proste logiczne.

4. Na pocieszenie powiem wam , że zaczęłam pisać nowe opowiadanie. To będzie w stylu horror coś takiego.
Ale nie wiem czy zacznę go publikować , najpierw napisze z 5-7 rozdziałów na kartce, a dopiero pomyśle czy zacznę go pisać dla was. Mam też dwa pomysły na nowe opowiadania , ale wiem , że to przesada , nie dałabym rady prowadzić tylu ;)

Dziękuje za komentarze i 74 .000 tysiące wyświetleń.
#MuchLove

Zapraszam was serdecznie na bloga wspaniałej dziewczyny, naprawdę nie wiem czemu mało osób czyta jej ff.
Pisze bardzo ciekawie i wiem , że i wam się spodoba jak piszę.


Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Proszę obserwujcie mnie. Odwdzięczam się ;)
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.

my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com

DO NASTĘPNEGO :*


CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.