środa, 19 listopada 2014

Rozdział 23 - "Deja Vu"

~Ważna notatka pod rozdziałem.~

Justin POV. 

"Poddać się, a odpuszczać to dwie inne rzeczy. Odpuszczam bo nie dajesz mi wyboru"



Minęły dwa tygodnie. 
Tak dwa pieprzone długie, ciągnące się tygodnie. Melanie od tego czasu się do mnie nie odzywała. Wyszła od razu z mojego domu, a za nią jej wuj, posyłając mi spojrzenie, które mówiło, że to nie koniec naszej rozmowy. 
Jeśli myślicie, że nie próbowałem z nią rozmawiać to jesteście w błędzie.
Codziennie pisałem i próbowałem do niej zagadać, ale wszystko na nic. W końcu doszłam do wniosku, że ona przewróciła moje życie do góry nogami. Nie wiem czy na złe czy dobre, nie chce się w to zagłębiać. Chyba wole nie znać odpowiedzi. Z tego co wiem, odwiedziała w domu dziecka czasami moja mamę, która ma do mnie za złe, że pozwoliłem jej odejść, gdyby tylko znała prawdę. Wracając, z jej wujem nie było tak źle, z tego co wiem to "wytłumaczyła" mu wszystko, kazał mi tylko trzymać się od niej z daleka. Chyba powinienem się go posłuchać. Wole się poświęcić i cierpieć, wiedząc, że ona jest szczęśliwa, nawet beze mnie. Takie decyzje nie są łatwe. Może to głupie, ale się chyba w niej zakochałem. Tak to jest bardzo dziwne, ale jeśli ona nie chce mnie znać i skreśliła mnie już, to po co mam walczyć o coś czego nie ma? No właśnie. Tak będzie lepiej dla nas obojga, przynajmniej mam taką nadzieję.



Był poniedziałek, jeden z najgorszych dni tygodnia, czemu? To chyba jasne, że ten dzień najbardziej kojarzy się ze szkołą. Wracając właśnie parkowałem na swoim miejscu na parkingu, wysiadłem z auta kierując się w stronę szkolnych drzwi, przekroczyłem ich próg, a spojrzenia uczniów od razu skierowane były na mnie. No cóż mieli o czym gadać, w końcu nie dawałem jej spokoju. Kroczylem przez korytarz do swojej szafki, by sprawdzić co mam pierwsze.
Religia
Nie żeby coś, jestem wierzący, ale nie praktykujący. Zamknąłem ją i dalej szedłem tym razem pod sale, nie zostało dużo czasu, a ja i tak nie miałem nic do roboty. Mój wzrok był wlepiony w podłogę, aż niechcący wpadłem na czyjeś drobne ciało.
Od razu wyczułem, że jest to dziewczyna. Spojrzałem się na nią i nie trudno było spostrzec, że wypadły jej książki. Z jej ust ciągle wylatywalo powtarzać się słowa "przepraszam, nie chciałam" Kucnąłem by pomóc jej w tej czynności. Z początku czułem deja vu, ale odgrnełem to uczucie w bok. Gdy wszystko zebraliśmy, w staliśmy, w miedzy czasie podałem jej wszystkie książki. Widziałem, że chyba ją przekazałem, bo od początku jej ręce zaczęły się trzęść. Może kiedyś mi zależało na tym żeby ludzie się mnie bali, ale teraz jest zupełnie inaczej.
-Hej, nic się nie stało, nie bój się mnie - powiedziałem, uśmiechając się lekko, chociaż ona i tak nie mogła zobaczyć mojego uśmiechu, bo jej twarz była zchowana za jej włosami, które przykrywaly jej całą twarz, a sama patrzyła się na podłogę.
- Spójrz na mnie - powiedziałem. Niechętnie, ale zrobiła to o co ją   prosiłem. Przyjrzałem się dokładnie jej rysa twarzy, aż w końcu mój wzrok powędrował do jej oczu, były naprawdę piękne. Ona całą była piękna, jak by nie spojrzeć dopiero teraz ogarnąłem, że ma idealna figurę, która ukrywa za dużymi swetrami, może i była strasznie niska, ale to czyniło ja słodka, ale nie tak jak Mel. Przestań, miałeś o niej zapomnieć.
-Jesteś nowa, nie widziałem cie nigdy tutaj w szkole - zapytałem zaintrygowany.
-Nie, ja chodzę tu od początku, tylko nie zaliczam się do osób, na które się zwraca uwagę i chyba chce żeby tak pozostało. - jak widać pierwsze lody przełamane, czy strach u niej przeszedł? Zdecydowanie tak. 
A ja jak się teraz czuję? Jak totalny idiota, wgl nie znam swojej szkoły.  
-Hej, nie przejmuj się bywa, przyzwyczaiłam się - powiedziała odchodząc, gdyż w tej samej chwili zadzwonił dzwonek. Nie zdążyłem nawet nic odpowiedzieć a ona zniknęła w tłumie tych wszystkich nastolatków.
Nie czekając ruszyłem w stronę klasy.



Była pora lunchu. Do tej pory jej nie spotkałem, oczywiście tej dziewczyny z korytarza. Tak jak mówiła, nie wyróżnia się i jak widać trudno ją też znaleźć, nie żebym szukał. 


Gdy szedłem na stołówkę, poczułem, że ktoś pociągnął mnie za rękę, wprowadzając do schowka dla woźnego. Jakim było dla mnie zdziwienie gdy ujrzałem Melanie? Tak właśnie ją. 
-Justin słuchaj - zaczęła, ale jej przerwałem
-Nie to ty posłuchaj, przepraszam, że cie napastowałem, że nie dawałem ci spokoju, wiem, że nic do mnie nie czujesz. Wiem co chcesz powiedzieć, myślałem dużo nad tym i myślę, że masz rację, chyba lepiej będzie jak o sobie zapomnimy bo to właśnie chciałaś mi powiedzieć? Nie musisz nawet odpowiadać. Tak chyba naprawdę będzie lepiej, mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto będzie cię traktował lepiej -mówiłem na jednym oddechu.
-Justin...
-Nie mów nic proszę, to i tak dla mnie za dużo, życzę Ci wszystkiego najlepszego, żegnaj - nawet nie wiecie jak trudno było mi to powiedzieć, ale właśnie tego chciała czyż nie? Po tym jak powiedziałem to, to od razu wyszedłem nie mogłem się na nią więcej patrzeć to za bardzo boli. Właśnie dlatego bałem się zakochać. Jak widać nie zawsze szło po mojej myśli.



Melanie POV. 


-Ja też coś do ciebie czuje - szepnęła w pusta przestrzeń przed sobą. Nie było go tu już. Nie dał mi nawet dojść do słowa. Nie dziwie się, ja to robiłam przez ostatnie dwa tygodnie więc czemu on miał by tego nie zrobić. Jednym slowem wszystko spieprzyłam. 



~*~
Jedno wielkie PRZEPRASZAM!
Zawaliłam wiem, ale nie będę się tłumaczyć czemu nie dodawałam tak długo rozdziału. 

Chciałabym żeby każdy kto przeczytał i został tu jeszcze żeby skomentował rozdział, chce wiedzieć ile was jest wgl jeśli ktoś tu jeszcze został.

Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Tu bede czescirj odpisywać ---> Twitter : swaggybiebsel
 Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym. 



DO NASTĘPNEGO 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.