~Notatka pod rozdziałem! Ważne!~
Sonda po boku. Głosujcie :)
Melanie POV.
Sonda po boku. Głosujcie :)
Melanie POV.
"Czuję się zagubiona, nie mam nic poza zburzonymi murami marzeń"
~Amy Diamond
-Jaxon zostaniesz tylko na chwile w domu , a ja zaraz wracam. Maria się tobą zajmie. - mówiłam do niego od 10 minut , żeby został w domu bo potrzebuje załatwić "coś" na mieście , ale on uparcie trzyma się mojej nogi i w kółko powtarza "zostań, zostań, zostań". To wszystko co się działo, chyba wpłynęło na jego psychikę. Co ja gadam na pewno wpłynęło na niego.
-Kochanie , powiedz co jest? - zapytałam , przykucając przy nim, tak , że puścił moją nogę i byliśmy w tej samej wysokości.
-A co jak po mnie przyjdą?- zapytał , a w jego oczach widziałam strach. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. Nie tak powinien zapamiętać swoje dzieciństwo.
-Słoneczko , oni nigdy więcej po ciebie nie przyjdą. Obiecuje ci to. - zapewniłam.
-Obiecujesz na mały paluszek? - zapytał , wyciągając do mnie swój mały paluszek, który złączyłam z moim.
-Obiecuje. A teraz zostaniesz z Marią, dobrze? - na co chłopiec pokiwał głową na tak. Zeszłam z małym na rękach na dół, gdzie spotkałam gosposię, której wytłumaczyłam , że to brat koleżanki i prosiła mnie żebym się nim zajęła przez dzień bądź dwa. Małe kłamstewko , ale nikt nie mówił mi , że mam mówić prawdę.
Podjechałam pod budynek szpitala i skierowałam się do recepcji w środku. Podeszłam do lady za którą siedziała w średnim wieku czarnoskóra kobieta, która popijała swoją kawę.
-Przepraszam - przeszkodziłam.
-W czymś pomóc kochanie? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie.
-Tak, to znaczy szukam lekarza o imieniu David Larsson - od parłam, od wzajemniując uśmiech.
-Piętro 2 gabinet 31 - powiedziała po sprawdzeniu dokumentów.
-Dziękuje - powiedziałam na odchodne.
Szłam korytarzem kiedy pewien pokój zwrócił moją uwagę. Chytry uśmiech wkradł się na moją twarz. Spojrzałam się w lewo i prawo sprawdzając czy ktoś idzie. Pusto. Weszłam po cichu i zaczęłam czytać poszczególne etykiety. Po chwili na trafiłam na coś bardzo ciekawego. Schowałam to w kieszeni od bluzy i jak najszybciej wymknęłam się z pokoju. Po chwili przystanęłam przed gabinetem z numerem 31 jak na grzeczną damę przystało zapukałam dwa razy i usłyszałam głośne wejść. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Lekarz spojrzał na mnie spod papierów i zmarszczył brwi. Najwyraźniej mnie zapamiętał.
-W czyś mogę pomóc? - zapytał
-Ładnie się tu pan urządził - spojrzałam na gabinet , który swoją drogą był nie złej wielkości. Meble były z ciemnego połyskującego brązu. Na biurku leżał laptop a koło okna stały jakieś dzikie rośliny.
-Ma pan dzieci? - zapytałam, nadal się rozglądając.
-Nie, nie mam. Do czego pani zmierza? - zamknął laptopa patrząc się na mnie.
-Nie obchodzi pana los niewinnych dzieci, zgadłam prawda? - spojrzałam na niego, unosząc brwi.
-Wzywam ochronę - powiedział
-To jest zbędne. Może , że chcesz im powiedzieć , że handlujesz dziećmi. - facet momentalnie wytrzeszczył na mnie oczy i od razu odłożył słuchawkę od telefonu.
Podjechałam pod budynek szpitala i skierowałam się do recepcji w środku. Podeszłam do lady za którą siedziała w średnim wieku czarnoskóra kobieta, która popijała swoją kawę.
-Przepraszam - przeszkodziłam.
-W czymś pomóc kochanie? - zapytała uśmiechając się przyjaźnie.
-Tak, to znaczy szukam lekarza o imieniu David Larsson - od parłam, od wzajemniując uśmiech.
-Piętro 2 gabinet 31 - powiedziała po sprawdzeniu dokumentów.
-Dziękuje - powiedziałam na odchodne.
Szłam korytarzem kiedy pewien pokój zwrócił moją uwagę. Chytry uśmiech wkradł się na moją twarz. Spojrzałam się w lewo i prawo sprawdzając czy ktoś idzie. Pusto. Weszłam po cichu i zaczęłam czytać poszczególne etykiety. Po chwili na trafiłam na coś bardzo ciekawego. Schowałam to w kieszeni od bluzy i jak najszybciej wymknęłam się z pokoju. Po chwili przystanęłam przed gabinetem z numerem 31 jak na grzeczną damę przystało zapukałam dwa razy i usłyszałam głośne wejść. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam drzwi. Lekarz spojrzał na mnie spod papierów i zmarszczył brwi. Najwyraźniej mnie zapamiętał.
-W czyś mogę pomóc? - zapytał
-Ładnie się tu pan urządził - spojrzałam na gabinet , który swoją drogą był nie złej wielkości. Meble były z ciemnego połyskującego brązu. Na biurku leżał laptop a koło okna stały jakieś dzikie rośliny.
-Ma pan dzieci? - zapytałam, nadal się rozglądając.
-Nie, nie mam. Do czego pani zmierza? - zamknął laptopa patrząc się na mnie.
-Nie obchodzi pana los niewinnych dzieci, zgadłam prawda? - spojrzałam na niego, unosząc brwi.
-Wzywam ochronę - powiedział
-To jest zbędne. Może , że chcesz im powiedzieć , że handlujesz dziećmi. - facet momentalnie wytrzeszczył na mnie oczy i od razu odłożył słuchawkę od telefonu.
-Skąd ty to wie.. Czego chcesz? - warknął
-Ja niczego. - odparłam nachylając nad jego biurkiem. Przez co facet poprawił swój krawat.
-Więc po o tu przyszłaś? - przęłknął ślinę.
-Ja? Po to - powiedziałam i w tym samym czasie wyjęłam z kieszeni u bluzy strzykawkę i wbiłam mu ją w udo , przyciskając tak aby substancja w środku wpłynęła cała do jego ciała. Doktor syknął i pchnął mnie do tyłu , ale nie stety nie udało się mu mnie zatrzymać. Strzykawka była cała pusta.
-Co do kurwy nędzy to jest? - wyjął igłę z ciała rzucając to na biurku.
-AIDS - powiedziała uśmiechając się złośliwie.
-COOOO?!?! Zwariowałaś?!?! -krzyknął
-Zamknij się! Jeśli jeszcze raz się dowiem , że sprzedałeś czyjeś dziecko wykastruje cię , oszpecę twoją twarz i rzucę na pożarcie świnią. Rozumiesz?!? - złapałam za jego krawat ciągnąc go do mnie.
-Nie - odepchnął mnie , gdy chciał się na mnie rzucić wyjęłam moją broń i wycelowałam w niego nie strzelając. Nie myślcie sobie prawie nigdy się bez niej nie ruszam.
-Chcesz coś powiedzieć ? - zapytałam chamsko
-N...i...eee - wyjąkał
-To jak ROZUMIESZ w końcu ?!? - zapytałam głośno podkreślając słowo.
-Taa..aa.k - podnosząc ręce w geście obronnym.
-Dobrze - opuściłam broń chowają ją w spodnie i poprawiając moje ubranie, spojrzałam na niego.
-Jeśli komuś o tym piśniesz , nie wyjdziesz z tego żywy - powiedziałam na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami , przez co kilka osób spojrzało sie w moją stronę, ale olałam to. Poszłam do wyjścia , przy którym stała wcześniejsza pielęgniarka , uśmiechnęłam sie do niej co odwzajemniła i mruknęłam ciche dowiedzenia i wyszłam.
Dziś jest czwartek czyli kończymy lekcje o 14:30. Jest godzina 14:29 za chwile powinni skończyć lekcje. Czekałam właśnie trochę dalej od parkingu szkoły, na którą miałam idealny widok. Widzą pierwsze znajome twarze z klasy zaczęłam szukać wzrokiem jednego. Gdy w końcu go znalazłam , moja twarz wyrażała zdezorientowanie. Stał tam przy swoim samochodzie z Ryanem , Caitlin co z jej wyrazu twarzy można było zobaczyć , że nie podobało się jej tam i tą jak jej tam było? Courtney, chyba tak , ale mniejsza z tym. Stała przy nim obejmując go w pasie, składając na jego szyi pocałunki. On za to położył swoją rękę na jej tyłku przyciągając bliżej siebie. Nie powiem zabolał mnie ten widok , ale tak szybko jak te uczucie się pojawiło tak szybko je odrzuciłam.
Zadzwoniłam do mojej ukochanej przyjaciółki, której najwidoczniej ten sam widok co mój się nie podobał. Po trzech sygnałach zobaczyłam , że wyjmuje telefon z kieszeni i przystawia go do uch.
-Hej, tylko nie krzycz wiem , że się nie odzywałam. Wyjaśnię ci to później. - powiedziałam szybko na jednym oddechu.
-Jezu tak się martwiłam , gdzie jesteś? - zapytała
-Powiedz im że dzwoni jakaś twoja koleżanka czy ciocia - poprosiłam gdy zobaczyłam jak Ryan pyta ją gestykulują kto dzwoni.
-Ciocia Mirabella , przepraszam , pomyliłam cię z kimś. - odparła po chwili , pokazując Ry żeby dał jej spokój.
-Mirabella serio? Nie mogłaś wymyślić jakiegoś innego imienia? - zapytałam z wyrzutem
-Daj spokój ciociu u mnie wszystko w porządku dziękuje , że pytasz - odpowiedziała ze sarkazmem.
-Dobra przepraszam, obiecuje , że ci to wyjaśnię, a teraz proszę odwróć się w prawo i udawaj , że po prostu się tam patrzysz. Będę czekała w samochodzie. A ich spław nie wiem jak, ale to zrób. - powiedziałam
-No dobrze , też cie kocham ciociu. Dobra no pa. No papa - rozłączyła się. Zaczęła coś mówić do chłopaków i ruszyła w moim kierunku. Wsiadłam do auta na wypadek jak by któryś chciał się spojrzeć w moją stronę. Po chwili Cat wsiadła od strony pasażera i nic nie mówiła. Uruchomiłam silnik i odjechałam w stronę mojego domu.
Po kilkunastu minutach podjechałam na podjazd rezydencji. Nie powiem jazda była niezręczna i męcząca. Żadna z nas nic nie mówiła. Przez całą drogę próbowałam wymyślić coś sensownego by wytłumaczyć jej skąd się wziął Jaxo. No bo co ja miałam jej powiedzieć? Hej Cat bo Jaxo sprzedał lekarz w tym szpitalu a ja potem go zobaczyłam w LA i odbiłam? Bez sensu. Wszystko jest tu takie trudne. Miałam mieć nowy start. Żadnych kłopotów, ale widzę , że z niebezpieczeństwem trzeba się urodzić. Tak jak ja. Od poczęcia byłam skazana na zagrożenie. Taka rola pracy rodziców. Nie winie ich za to. Dzięki temu nauczyłam się przydatnych w życiu umiejętności takich jak przetrwanie, pewność siebie, odwaga i nie okazywanie strachu. W rodzicach miałam oparcie , którego teraz nie mam. Choć mam tu przyjaciół to nie to samo życie co w mieście Aniołów. Tam noc zawsze była pełna emocji. Byłam jak nietoperz. Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam. Czasami zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice nie zginęli w tym wypadku.
Weszłyśmy frontowymi drzwiami do holu , odstawiając przy drzwiach na wieszaku kurtki. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej oczy. Były smutne a zarazem szczęśliwe, nie umiem tego wyjaśnić.
-Tylko proszę nie krzycz , nie mdlej , nie zadawaj miliony pytań. - odparłam od razu. Kiedy usłyszałam jak ktoś zbiegał po schodach. Domyśliłam się już kto to. Odwróciłam się w stronę schodów i ujrzałam małą postać chłopca , który rzucił się biegiem w naszą stronę. Złapałam go , gdy chciał na mnie wskoczyć i trzymałam go na biodrze. Mina przyjaciółki była bezcenna. Szczypała się cały czas w ramię nie dowierzając w obraz , który przed nią był. Cóż zareagowała bym podobnie.
-No to co. Idziemy coś zjeść? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź szatynki ruszyłam w stronę kuchni , po drodze spotkałam Marię , której podziękowałam.
-Masz na coś ochotę?- zapytałam malca
-Nie. Mógłbym obejrzeć jakieś bajki? - zapytał robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne , po proś gosposię żeby ci włączyła. - odparłam i puściłam go na ziemie , co chłopiec wykorzystał i pobiegł w stronę salonu. W przejściu mijał się z Caitlin , która stanęła na przeciwko mnie czekając na wyjaśnienia.
-Słuchaj bo to dziwnie zabrzmi , ale ... - opowiedziałam jej wszystko , pomijając nie które szczegóły. Nie chciałam jej w tej sprawie okłamywać.
-Wiesz , że jesteś aniołem? - powiedziała jak skończyłam.
-Czy widzisz u mnie białe skrzydła na plecach? - zapytałam ironicznie.
-Nie potrzebne są skrzydła by być aniołem. Normalnie kocham cię dziewczyno - powiedziała i rzuciła się na mnie ściskając mnie.
-Dobra, dobra już bo mnie udusisz. Nie jestem lesbijką. - złapałam jej ramiona by oddalić ją od siebie , ale to było zbędne gdy usłyszała ostatnie zdanie. Jak oparzona odskoczyła ode mnie.
-Hej!!! Ja mam chłopaka! - oburzyła się.
-Oj tam , oj tam - machnęłam ręką.
-Co teraz zrobisz? - zapytała zmieniając temat
-Hmm??
-Jak im to wytłumaczysz? - zapytała , przewracając oczami.
-Ja? Ty im coś powiesz. Nie wiem możesz powiedzieć , że pomylili Jaxo z kimś w szpitalu czy coś. Ja nie chce u nich długo przebywać. - odparłam
-Ughhh... No dobra , ten ostatni raz. Kiedy jedziemy? - zapytała
-Teraz. Jaxon choć jedziesz do domu!!! - krzyknęłam. Po chwili chłopiec stawiał się koło mnie uśmiechając się radośnie.
Podjechaliśmy pod dom mamy malca. Caitlin trzymała go na rękach niosąc go , a ja weszłam zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Drzwi otworzyła na szczęście pani Mallette , jej oczy omal nie wyszły z orbity jak zobaczyła syna. Chłopiec zeskoczył z rąk przyjaciółki i pobiegł do mamy , która od razu objęła go , podnosząc oraz całując go wszędzie. Wpuściła nas do środka , płacząc ze szczęścia. Nie mogła się nacieszyć tym faktem że jednak jej syn żyje. Po 10 minutach Pattie ogarnęła się i usiadła z nami w salonie. Chłopiec pobiegł do siostry do pokoju , pobawić się z nią. Nie wspomniałam , ale prosiłam go wcześniej żeby nic nie mówił gdzie był i co się z nim działo. Caitlin mamie chłopca wytłumaczyła to co jej wcześniej zaproponowałam o pomyłce. Nie wytrzymała by faktu że jej dziecko zostało sprzedane. Przez następne 10 minut dziękowałam mi i ściskała. Mówiłam jej, że to nic takiego , ale nie słuchała.
-Dobrze Pattie ja muszę już lecieć. Muszę jeszcze coś załatwić a ty nacieszyć się Jaxo. - powiedziałam i wstałam z kanapy w salonie.
-Już tak szybko. Dopiero co przyszłaś.- odparła smutno.
-Wiem , przepraszam , ale to na prawdę pilne. - Wcale nie. Po prostu nie chcesz spotkać Biebera. Och zamknij się. Bo co mi zrobisz? Ugh wal się. Powiedziałam do mojej pod świadomości.
-Dobrze , leć kochana - pocałowała mnie w polik na pożegnanie.
Poszłam w stronę wyjścia i gdy miałam otworzyć drzwi to ktoś mnie uprzedził , przez co wpadłam na umięśnione ciało. O nie tylko nie on. Spojrzałam w górę i ujrzałam miodowe tęczówki, które tylko jak mnie ujrzały to pojawiło się w nich coś w rodzaju iskierek. Iskierek szczęścia. Po chwili poczułam jak coś do mnie przylega i było to ciało chłopaka. Trzymał mnie w swoich ramionach stanowczo a zarazem delikatnie. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi wdychając mój zapach. Po chwili usłyszałam jego szept , który przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Wróciłaś. W końcu wróciłaś. - powiedział wtulając się we mnie , jeszcze bardziej.
-Ja niczego. - odparłam nachylając nad jego biurkiem. Przez co facet poprawił swój krawat.
-Więc po o tu przyszłaś? - przęłknął ślinę.
-Ja? Po to - powiedziałam i w tym samym czasie wyjęłam z kieszeni u bluzy strzykawkę i wbiłam mu ją w udo , przyciskając tak aby substancja w środku wpłynęła cała do jego ciała. Doktor syknął i pchnął mnie do tyłu , ale nie stety nie udało się mu mnie zatrzymać. Strzykawka była cała pusta.
-Co do kurwy nędzy to jest? - wyjął igłę z ciała rzucając to na biurku.
-AIDS - powiedziała uśmiechając się złośliwie.
-COOOO?!?! Zwariowałaś?!?! -krzyknął
-Zamknij się! Jeśli jeszcze raz się dowiem , że sprzedałeś czyjeś dziecko wykastruje cię , oszpecę twoją twarz i rzucę na pożarcie świnią. Rozumiesz?!? - złapałam za jego krawat ciągnąc go do mnie.
-Nie - odepchnął mnie , gdy chciał się na mnie rzucić wyjęłam moją broń i wycelowałam w niego nie strzelając. Nie myślcie sobie prawie nigdy się bez niej nie ruszam.
-Chcesz coś powiedzieć ? - zapytałam chamsko
-N...i...eee - wyjąkał
-To jak ROZUMIESZ w końcu ?!? - zapytałam głośno podkreślając słowo.
-Taa..aa.k - podnosząc ręce w geście obronnym.
-Dobrze - opuściłam broń chowają ją w spodnie i poprawiając moje ubranie, spojrzałam na niego.
-Jeśli komuś o tym piśniesz , nie wyjdziesz z tego żywy - powiedziałam na odchodne i wyszłam trzaskając drzwiami , przez co kilka osób spojrzało sie w moją stronę, ale olałam to. Poszłam do wyjścia , przy którym stała wcześniejsza pielęgniarka , uśmiechnęłam sie do niej co odwzajemniła i mruknęłam ciche dowiedzenia i wyszłam.
Dziś jest czwartek czyli kończymy lekcje o 14:30. Jest godzina 14:29 za chwile powinni skończyć lekcje. Czekałam właśnie trochę dalej od parkingu szkoły, na którą miałam idealny widok. Widzą pierwsze znajome twarze z klasy zaczęłam szukać wzrokiem jednego. Gdy w końcu go znalazłam , moja twarz wyrażała zdezorientowanie. Stał tam przy swoim samochodzie z Ryanem , Caitlin co z jej wyrazu twarzy można było zobaczyć , że nie podobało się jej tam i tą jak jej tam było? Courtney, chyba tak , ale mniejsza z tym. Stała przy nim obejmując go w pasie, składając na jego szyi pocałunki. On za to położył swoją rękę na jej tyłku przyciągając bliżej siebie. Nie powiem zabolał mnie ten widok , ale tak szybko jak te uczucie się pojawiło tak szybko je odrzuciłam.
Zadzwoniłam do mojej ukochanej przyjaciółki, której najwidoczniej ten sam widok co mój się nie podobał. Po trzech sygnałach zobaczyłam , że wyjmuje telefon z kieszeni i przystawia go do uch.
-Hej, tylko nie krzycz wiem , że się nie odzywałam. Wyjaśnię ci to później. - powiedziałam szybko na jednym oddechu.
-Jezu tak się martwiłam , gdzie jesteś? - zapytała
-Powiedz im że dzwoni jakaś twoja koleżanka czy ciocia - poprosiłam gdy zobaczyłam jak Ryan pyta ją gestykulują kto dzwoni.
-Ciocia Mirabella , przepraszam , pomyliłam cię z kimś. - odparła po chwili , pokazując Ry żeby dał jej spokój.
-Mirabella serio? Nie mogłaś wymyślić jakiegoś innego imienia? - zapytałam z wyrzutem
-Daj spokój ciociu u mnie wszystko w porządku dziękuje , że pytasz - odpowiedziała ze sarkazmem.
-Dobra przepraszam, obiecuje , że ci to wyjaśnię, a teraz proszę odwróć się w prawo i udawaj , że po prostu się tam patrzysz. Będę czekała w samochodzie. A ich spław nie wiem jak, ale to zrób. - powiedziałam
-No dobrze , też cie kocham ciociu. Dobra no pa. No papa - rozłączyła się. Zaczęła coś mówić do chłopaków i ruszyła w moim kierunku. Wsiadłam do auta na wypadek jak by któryś chciał się spojrzeć w moją stronę. Po chwili Cat wsiadła od strony pasażera i nic nie mówiła. Uruchomiłam silnik i odjechałam w stronę mojego domu.
Po kilkunastu minutach podjechałam na podjazd rezydencji. Nie powiem jazda była niezręczna i męcząca. Żadna z nas nic nie mówiła. Przez całą drogę próbowałam wymyślić coś sensownego by wytłumaczyć jej skąd się wziął Jaxo. No bo co ja miałam jej powiedzieć? Hej Cat bo Jaxo sprzedał lekarz w tym szpitalu a ja potem go zobaczyłam w LA i odbiłam? Bez sensu. Wszystko jest tu takie trudne. Miałam mieć nowy start. Żadnych kłopotów, ale widzę , że z niebezpieczeństwem trzeba się urodzić. Tak jak ja. Od poczęcia byłam skazana na zagrożenie. Taka rola pracy rodziców. Nie winie ich za to. Dzięki temu nauczyłam się przydatnych w życiu umiejętności takich jak przetrwanie, pewność siebie, odwaga i nie okazywanie strachu. W rodzicach miałam oparcie , którego teraz nie mam. Choć mam tu przyjaciół to nie to samo życie co w mieście Aniołów. Tam noc zawsze była pełna emocji. Byłam jak nietoperz. Popołudnia odsypiałam , noce zarywałam. Czasami zastanawiam się co by było gdyby moi rodzice nie zginęli w tym wypadku.
Weszłyśmy frontowymi drzwiami do holu , odstawiając przy drzwiach na wieszaku kurtki. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam w jej oczy. Były smutne a zarazem szczęśliwe, nie umiem tego wyjaśnić.
-Tylko proszę nie krzycz , nie mdlej , nie zadawaj miliony pytań. - odparłam od razu. Kiedy usłyszałam jak ktoś zbiegał po schodach. Domyśliłam się już kto to. Odwróciłam się w stronę schodów i ujrzałam małą postać chłopca , który rzucił się biegiem w naszą stronę. Złapałam go , gdy chciał na mnie wskoczyć i trzymałam go na biodrze. Mina przyjaciółki była bezcenna. Szczypała się cały czas w ramię nie dowierzając w obraz , który przed nią był. Cóż zareagowała bym podobnie.
-No to co. Idziemy coś zjeść? - zapytałam i nie czekając na odpowiedź szatynki ruszyłam w stronę kuchni , po drodze spotkałam Marię , której podziękowałam.
-Masz na coś ochotę?- zapytałam malca
-Nie. Mógłbym obejrzeć jakieś bajki? - zapytał robiąc minę szczeniaczka.
-Jasne , po proś gosposię żeby ci włączyła. - odparłam i puściłam go na ziemie , co chłopiec wykorzystał i pobiegł w stronę salonu. W przejściu mijał się z Caitlin , która stanęła na przeciwko mnie czekając na wyjaśnienia.
-Słuchaj bo to dziwnie zabrzmi , ale ... - opowiedziałam jej wszystko , pomijając nie które szczegóły. Nie chciałam jej w tej sprawie okłamywać.
-Wiesz , że jesteś aniołem? - powiedziała jak skończyłam.
-Czy widzisz u mnie białe skrzydła na plecach? - zapytałam ironicznie.
-Nie potrzebne są skrzydła by być aniołem. Normalnie kocham cię dziewczyno - powiedziała i rzuciła się na mnie ściskając mnie.
-Dobra, dobra już bo mnie udusisz. Nie jestem lesbijką. - złapałam jej ramiona by oddalić ją od siebie , ale to było zbędne gdy usłyszała ostatnie zdanie. Jak oparzona odskoczyła ode mnie.
-Hej!!! Ja mam chłopaka! - oburzyła się.
-Oj tam , oj tam - machnęłam ręką.
-Co teraz zrobisz? - zapytała zmieniając temat
-Hmm??
-Jak im to wytłumaczysz? - zapytała , przewracając oczami.
-Ja? Ty im coś powiesz. Nie wiem możesz powiedzieć , że pomylili Jaxo z kimś w szpitalu czy coś. Ja nie chce u nich długo przebywać. - odparłam
-Ughhh... No dobra , ten ostatni raz. Kiedy jedziemy? - zapytała
-Teraz. Jaxon choć jedziesz do domu!!! - krzyknęłam. Po chwili chłopiec stawiał się koło mnie uśmiechając się radośnie.
Podjechaliśmy pod dom mamy malca. Caitlin trzymała go na rękach niosąc go , a ja weszłam zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Drzwi otworzyła na szczęście pani Mallette , jej oczy omal nie wyszły z orbity jak zobaczyła syna. Chłopiec zeskoczył z rąk przyjaciółki i pobiegł do mamy , która od razu objęła go , podnosząc oraz całując go wszędzie. Wpuściła nas do środka , płacząc ze szczęścia. Nie mogła się nacieszyć tym faktem że jednak jej syn żyje. Po 10 minutach Pattie ogarnęła się i usiadła z nami w salonie. Chłopiec pobiegł do siostry do pokoju , pobawić się z nią. Nie wspomniałam , ale prosiłam go wcześniej żeby nic nie mówił gdzie był i co się z nim działo. Caitlin mamie chłopca wytłumaczyła to co jej wcześniej zaproponowałam o pomyłce. Nie wytrzymała by faktu że jej dziecko zostało sprzedane. Przez następne 10 minut dziękowałam mi i ściskała. Mówiłam jej, że to nic takiego , ale nie słuchała.
-Dobrze Pattie ja muszę już lecieć. Muszę jeszcze coś załatwić a ty nacieszyć się Jaxo. - powiedziałam i wstałam z kanapy w salonie.
-Już tak szybko. Dopiero co przyszłaś.- odparła smutno.
-Wiem , przepraszam , ale to na prawdę pilne. - Wcale nie. Po prostu nie chcesz spotkać Biebera. Och zamknij się. Bo co mi zrobisz? Ugh wal się. Powiedziałam do mojej pod świadomości.
-Dobrze , leć kochana - pocałowała mnie w polik na pożegnanie.
Poszłam w stronę wyjścia i gdy miałam otworzyć drzwi to ktoś mnie uprzedził , przez co wpadłam na umięśnione ciało. O nie tylko nie on. Spojrzałam w górę i ujrzałam miodowe tęczówki, które tylko jak mnie ujrzały to pojawiło się w nich coś w rodzaju iskierek. Iskierek szczęścia. Po chwili poczułam jak coś do mnie przylega i było to ciało chłopaka. Trzymał mnie w swoich ramionach stanowczo a zarazem delikatnie. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi wdychając mój zapach. Po chwili usłyszałam jego szept , który przywrócił mnie do rzeczywistości.
-Wróciłaś. W końcu wróciłaś. - powiedział wtulając się we mnie , jeszcze bardziej.
~*~
TEN ROZDZIAŁ PISAŁAM DO 3 RANO!
TEN ROZDZIAŁ PISAŁAM DO 3 RANO!
Błędy sprawdzę kiedyś , jak będzie mi się chciało.
Nie dodawałam rozdziału bo nie miałam weny!
Ten dodaje na odwal , bo nie chciałam was zawodzić bardziej.
Rozdział do dupy, wiem.
Nie wiem kiedy następny!
Mam teraz dużo do nadrobienia w szkole i projekt do zrobienia. Ci co są w drugiej klasie gimnazjum na pewno wiedzą o co mi chodzi.
Rozdział dedykuje tak :
@Ohh_Justin ( która mnie o to prosiła) proszę :*
Zuzi mojej kochanej <3
Paulince <3
Tak a pro po chciałam się pochwalić , że...
DOSTAŁAM FOLLOW OD JUSTINA NA TWITTERZE.
Nadal się tym jaram xD
Dziękuję za komentarze i prawie 89.000 tysięcy wyświetleń.
#MuchLove
Szablon zrobiony został u dziewczyny z tego bloga , wpadajcie do niej :
Chciałam się zapytać , który wygląd wolicie ten co teraz czy poprzedni?
Zapisujcie się w zakładce Informowani
Pytajcie mnie o wszystko ---> Ask
Ask Melanie ---> ask.fm/MelanieBellaCarterToretto
Ask Justina ---> ask.fm/JustinDrewBieberHB
Twitter : https://twitter.com/natalusia99
Bierzcie proszę mojego bloga do obserwowanych :)
Polecajcie go znajomym.
my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com
DO NASTĘPNEGO :*
Polecajcie go znajomym.
my-life-my-world-justinbieber.blogspot.com
DO NASTĘPNEGO :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ <3
To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Chce wiedzieć ilu was tu jest.
Dzięki temu na mojej twarzy pojawia się uśmiech.
Awww ostatnie zdanie <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cie za tego bloga :-)
Nie przestawaj pisać bo nawet rozdziały pisane przy brabu weny są cudowne :-*
Cudne jak zawsze
OdpowiedzUsuńAww:** zajebisty....... <3
OdpowiedzUsuńO.o jak słodko...ale Mel się wkurzy o tą Courtney...
OdpowiedzUsuńKocham Jaxo *.*
Czekam :*
Ja już zdałam projekt, a ci życzę powodzenia :)
Cuownee Kocham to !!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńOstatnia wypowiedź Justna awwwww<3 Słodziak ;* Kocham tego bloga dziewczyno jesteś zajebista! ;* <333 Tu Gabi :)))
OdpowiedzUsuńJaki do dupy. Jest ZAJEB*STY :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział *.*
OdpowiedzUsuń~Drew.
glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com
świetna notka kochana:*
OdpowiedzUsuń<3333333333333333333333333
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOMG nie moge sie doczekać nn
OdpowiedzUsuńBoże niesamowity teraz nie będę mogła się doczekać następnego rozdziału . mam nadzieję ze dodasz go jak najszybciej
OdpowiedzUsuńOh... druga gimnazjum ;) pamietam, jak to bylo.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj sie w 3 gim bedziesz musiala nauczyc sie wszystkiego z 3 lat gimnazjum, a to bedzie kilkaset razy trudniejsze :p
Rozdzial ok.
Awwww ♡♡♡♡♡ SŁITAŚNIE
OdpowiedzUsuńja pierdziele zazdro za follow od jussa :O a rozdział super <3
OdpowiedzUsuń<3<3<3
OdpowiedzUsuńsuuuuper <3 :D :*
OdpowiedzUsuńWow :)
OdpowiedzUsuńKoncowka najlepsza :)
Co do projektu to powodzwnia zycze :)
Wiem jakie to ciezkie a my mamy 2 projekty wiec... :)
OMG! Gatuluje follow :) sama bym chciala kiedys dostac ale to chyba nie mozliwe :)
Pozdawiam i do next :)
Weny :*
Genialny :)
OdpowiedzUsuńZarąbisty życzę weny
OdpowiedzUsuńkocham♥
OdpowiedzUsuńRozdział ZAJEBISTY a nie do dupy!!!
OdpowiedzUsuńJak możesz tak mówić???
Jest cudowny!!!
Życzę ci z calutkiego serca weny i kolejnych wspaniałych rozdziałów!!!
Pozdrawiam xxx
Świetne :D
OdpowiedzUsuńasdasdhjabcasvasjbvasdj. Boże jest genialny <33
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego ;))
awsdffdjsidghgfj!! Piekne!! Jak się Justin ucieszył ^^
OdpowiedzUsuńjezu dziewczyno za to cię kocham ! niesamowity rozdział!
OdpowiedzUsuńSuuper rozdział !!! I jeszcze raz: GRATULACJE!!! ;*
OdpowiedzUsuńCzekam nn <3 ;*
Boskie <3 :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, jak każdy :) nie moge sie doczekać następnego xD @Mistletoe_Swag
OdpowiedzUsuńPrzez ten ostatnie zdanie nie mogę doczekać się następnego rozdziału . Czekam z nie cierpliwością / Marta
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!! :)
OdpowiedzUsuńI wogule to ostatnie zdanie, awwww ♥
Mam nadzieje, że Mel i Jus będą parą :D
Nie mogę się doczekać następnego!!!
@TheKlaudiaK
Boziu ... popłakałam się na koniec !!!
OdpowiedzUsuńTO BYŁO TAAAKIE WZRUSZAJĄCE I AWWWWWWWWW *'*
Ciekawa jestem co mu powie...
Brutalnie spławi ???
Świetny rozdział ! ;)
Czekam na nn :*
Tem rozdział jest taki słodki *.* Naprawdę nie jest do dupy i muszę ci piwiedzieć że ta notka na dole była jedną z najpiękniejszych jakich czytałam :) Piszesz genialnie i nie mogę się doczekać nn :) Denerwuje mnie tylko Justin, bo wcześniej ją pszepraszał i wszystko a teraz się liże z Courtney ugh...do nn ♥
OdpowiedzUsuńfajny rozdział, świetnie piszesz, super ff :) czekam na następny @GomezDylan26
OdpowiedzUsuńJeej gratuluje follow :D a rozdzial jak zwykle boski <3:-Q
OdpowiedzUsuńKocham ;**
OdpowiedzUsuńSupcio rozdzial <3
OdpowiedzUsuńkocham kiedy nn?
OdpowiedzUsuńawwww :3
OdpowiedzUsuńPo prostu świetne. Kiedy następny rozdział?!? / marta
OdpowiedzUsuńTeż jestem w drugiej gimnazjum i mam to samo, jakieś projekty, sprawdziany i inne gówna :/ Rozdział jest genialny ;) Życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń@daria_222
Hey wybacz że nie komentowałam tak długo ale miałam proooblemy ..
OdpowiedzUsuńWszystko mi się zwaliło na głowę ..
Mam nadzieję że rozumiesz .? ;'(
Rozdział jest meeeegaaa *_*
Jeju jak ja się cieszę że Jaxo jednak żyje ^^
Najbardziej podoba mi się końcówka jak wpadła w jego ramiona i on się tak strasznie ucieszył ..
~ Wróciłaś .. W końcu wróciłaś ..
Jejkuuu ..
Aż mi się ciepło zrobiło :D
Czekam zniecierpliwiona na kolejny ..
I jeśli możesz to informuj mnie pod moimi rozdziałami jeśli jest u Ciebie nowy ..
Dzięki jeśli to możliwe ..
Kocham i czekam na następny ..
u mnie już nowy : http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/2014/05/rozdzia-60.html
~ Weronika Bieber ..
ooooo jakie słodkie, już nie umiem się doczekać kolejnego rozdziału dopiero zaczełam czytać i nie umiem przestać :) to mój pierwszy komentarz ;)
OdpowiedzUsuńboski jak zawsze <3 @luvmyZaynn
OdpowiedzUsuń